........::TWILIGHT::........

"Zmierzch,kolejny dzień dobiega końca. Choćby nie wiem jak był piękny jego miejsce zajmie kolejny..."

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

#91 2009-05-26 15:32:30

Dredzio

Wampir

3381926
Zarejestrowany: 2009-04-01
Posty: 271

Re: W pętli nieśmiertelności

No to ja też się cieszę. I Zenon też xd"

Offline

 

#92 2009-05-27 19:37:34

Alice-Agnes

Administrator

Skąd: k. Krakowa
Zarejestrowany: 2009-02-09
Posty: 469

Re: W pętli nieśmiertelności

Czekamy!


http://img144.imageshack.us/img144/7913/5zil49yi7.png
Zmierzch, kolejny dzień dobiega końca...

Offline

 

#93 2009-05-30 09:16:28

Dredzio

Wampir

3381926
Zarejestrowany: 2009-04-01
Posty: 271

Re: W pętli nieśmiertelności

Czyli, tak jak obiecałam.

Rozdział dziewiąty

Znów czekałam na coś, od czego z krzykiem uciekłoby większość ludzi. Każda osoba mająca, choć trochę zdrowego rozsądku popukałaby się w czoło wiedząc, w jakiej sytuacji się znalazłam. Bo kto spokojnie czekałby na nadejście śmiertelnej choroby…?
Epidemia hiszpanki.
Paradoksalnie, była to moja jedyna szansa na „normalne” życie. Jeśli okaże się, że Carlisle’a tu nie ma, mój byt nie będzie miał sensu, a choroba zakończy moje nędzne życie wypełnione lękiem o przyszłość. A jeśli on tu jest… Uratuje mnie, a ja w końcu powrócę do mojej egzystencji, za którą zawsze w głębi serca tęskniłam.
Choroba wszystko wyjaśniła.
Kiedy trafiliśmy do szpitala, byłam zła na to, że stało się to rankiem. Musiałam czekać cały dzień. Ale mogłam to robić jeszcze przez kilka godzin. Potrafiłam cierpliwie czekać. Po zmroku wszystko się wyjaśniło.
Ból i gorączka nie przeszkadzały mi. Przy przemianie doświadczyłam przecież nieporównywalnie więcej cierpienia. Dlatego mogłam być spokojna.
Wieczorem przyszedł do nas lekarz z nocnej zmiany, na którą tak czekałam. Moje serce zabiło mocniej na widok tak pięknego mężczyzny. Jego oczy były złote, a ja już z daleka rozpoznałam Carlisle’a. Odetchnęłam z ulgą, bo to oznaczało, że jestem ocalona. Teraz wszystko będzie tak jak powinno. Zostanę wampirem, bo jeśli przeznaczenie istnieje, to nieskończona egzystencja jest mi dana.
Moje relacje z rodzicami nie były do końca takie, jakie powinny. Nigdy nie uznałam Edwarda i Elizabeth za moich prawdziwych rodziców. Byli moimi opiekunami, a ja nie mogłam ich w pełni pokochać, bo w moim sercu miejsce dla rodziców było już zajęte. Już zawsze będę za nich uważać Renee i Charliego. Kiedy Edward umarł, coś drgnęło w moim sercu. Bo musiałam teraz żyć ze świadomością, że to przeze mnie umarł. Mogłam ich ostrzec i uniknąć tego. Ale zaślepiona swoimi ambicjami byłam gotowa poświęcić wszystko, a moi opiekunowie musieli płacić za mój egoizm. Było mi z tym źle, a jednocześnie wiedziałam, że to jedyne wyjście, by wszystko wróciło do normy. Ponieważ nie znałam innego życia niż wampirze.
Teraz ze względu na doktora Cullena sypiałam za dnia, żeby móc rozmawiać z nim w nocy. Chciałam jakoś go pilnować i mieć pewność, że Elizabeth i Edward nie umrą na marne. Elizabeth słabła z dnia na dzień i widziałam jak Carlisle cierpi nie mogąc jej pomóc.
Tej nocy ocknęła się po raz pierwszy od dwóch dni. Błędnym wzrokiem toczyła po sali, wypatrując doktora. Kiedy w końcu go zauważyła, wychrypiała słabym głosem:
- Doktorze Cullen, proszę ocalić moją córkę… Proszę… Bez względu na wszystko…
Następnego dnia odeszła. Stało się to wtedy, kiedy spałam i ubolewałam nad tym, że nie mogłam się z nią pożegnać. W końcu Elizabeth była moją matką i kochała mnie.
Teraz już wszystko zmierzało ku jednemu. Mojej przemianie.
Tej nocy Carlisle kręcił się przy mnie niepewnie. Sprawdzał moją temperaturę częściej niż zwykle i zawsze udało mu się znaleźć jakąś wymówkę, byleby tylko być przy mnie. Nie wiedziałam, dlaczego to robi, ale przez chorobę byłam słabsza i nie mogłam swobodnie korzystać z nocy. Kiedy przyszedł sprawdzić moją temperaturę po raz kolejny sięgnęłam do jego myśli, gdy położył mi rękę na czole. To było dla mnie ułatwienie i w końcu dowiedziałam się, po co Carlisle się tak przy mnie kręcił.
Kiedy tylko zaśnie, będę mógł ją stąd zabrać. Wtedy…
Nie miałam już siły na utrzymywanie dalszego kontaktu, więc z westchnieniem cofnęłam nici. Carlisle odszedł, a ja posłusznie zamknęłam oczy, miarkując sen. Po kilku godzinach, a może tylko jednej…? W końcu coś zaczęło się dziać. Moje łóżko poruszyło się, a ja wiedziałam, że zaraz znajdę się w kostnicy. Wtedy poczułam chłód – to Carlisle wziął mnie na ręce. Pędziliśmy przez noc, a zimny wiatr przyniósł ulgę mojemu ciału, które trawiła wysoka gorączka. W końcu zatrzymaliśmy się, a ja nie wiedziałam ile czasu upłynęło. Mogło to być kilka minut, albo kilka godzin. Usłyszałam łoskot, jakby drzwi otworzone kopnięciem, a potem przyjemny chłód odszedł. Zostałam ułożona w pościeli. Carlisle chyba się jeszcze na to do końca nie zdecydował i słyszałam jak krąży po pokoju. W końcu zbliżył się powoli do mnie i pochylił nad moją szyją. Wiedziałam, co zaraz nadejdzie i starałam się uspokoić. Wiedziałam, że głośno bijące serce, które pompowało więcej krwi nie pomogłoby mu przy zostawieniu mnie przy życiu. Przez jeszcze chwilę czułam jego chłodny oddech, a potem zaatakował mnie nagle i agresywnie. Nagły ból sprawił, że jęknęłam, a on nie przestawał. Choć wiedziałam, że sama tego wszystkiego chciałam zaczęłam się wyrywać. Oczywiście nie zdało się to na nic. Nie dość, że byłam osłabiona, to próbowałam powstrzymać wampira, który był o wiele silniejszy od ludzi. W końcu oderwał się ode mnie, ale ból pozostał. Ogień zaczął rozprzestrzeniać się po moich żyłach, pomimo to milczałam. Już kiedyś to przechodziłam i wiedziałam, czego się spodziewać, dlatego byłam w stanie nie krzyczeć. Ogień, który mnie trawił był silniejszy niż kiedyś, bo teraz w moim krwioobiegu nie było morfiny. Od początku do końca miałam czuć tak samo silny ból.
Carlisle chyba wyszedł, bo nie chciał być świadkiem moich cierpień. Leżałam tu sama i nie wiedziałam jak wiele czasu upłynęło. Ogień palił już każdą komórkę mojego ciała, ale ja nadal nie wydawałam z siebie żadnego dźwięku. Miałam wrażenie, że minęła już wieczność, kiedy mój słuch zaczął się wyostrzać. Wiedziałam, że na początku moja pamięć powinna stać się absolutną, ale to nie nastąpiło, bo ja już miałam doskonałą, wampirzą pamięć. Dlatego na jakiekolwiek zmiany musiałam czekać dłużej. Kiedy w końcu zaczęłam słyszeć i czuć lepiej, oznaczało to zbliżający się koniec. Ale Carlisle’a nadal nie było widać, czy słychać. Odkąd wyszedł nie pojawił się ani razu. Zaczęłam już się denerwować, kiedy moje serce przyspieszyło, czyniąc ostatnie wysiłki. Kiedy mięsień skurczył się po raz ostatni, otworzyłam oczy. Byłam tu całkiem sama. Pragnienie trawiło moje gardło, ale dzielnie je ignorowałam. Zaczęłam chodzić po pokoju, chcąc go poznać. Ku swojemu zadowoleniu znalazłam czyste, damskie ubrania. Te, w których byłam śmierdziały. Kiedy chorowałam nie mogłam się myć, a przez gorączkę bardzo się pociłam. Przez to wszystko ubrania te nie nadawały się już do noszenia. Kiedy się już przebrałam, powróciłam do oględzin małego mieszkania, jednak nie znalazłam w nim już nic ciekawego.
Na próbę zamknęłam oczy, żeby sprawdzić jak wielu ludzi jest w okolicy. Do tej pory słyszałam ich do kilkunastu metrów, teraz mogłam słyszeć myśli ludzi, którzy znajdowali się kilkanaście kilometrów ode mnie. To odkrycie niezwykle mnie uszczęśliwiło i zaczęłam szukać mojego wampirzego ojca, ale nigdzie go nie było. Cały czas skupiałam się na jego umyśle i po kilku godzinach w końcu znalazł się w zasięgu mojej mocy. Wiedziałam, że wraca już do mnie i spodziewa się mnie nadal w trakcie przemiany.
Carlisle wrócił i bardzo się zdziwił widząc mnie już jako wampira. Zaskoczony tą sytuacją zaczął rozglądać się, szukając wzrokiem zniszczonych mebli, bo wiedział, że jako nowonarodzona mogłam wściec się bez powodu i zdemolować jego kryjówkę. Ale zamiast tego siedziałam spokojnie na łóżku. Starał się poruszać bardzo powoli, żeby mnie nie wystraszyć. Wolnym, spokojnym głosem zaczął mi tłumaczyć, co się ze mną stało i kim teraz byłam. Nie przerywałam mu, tylko potakiwałam głową na znak, że rozumiem. Kiedy skończył, oświadczyłam, że teraz ja chciałam coś powiedzieć.
- Widzisz, Carlisle. Odkryłam u siebie wyjątkową moc. Dzięki niej mogę słyszeć myśli innych, albo pokazać swoje komukolwiek.
Tym razem to on przytaknął, a ja powoli posłałam nić w jego kierunku.
Teraz słyszę twoje myśli – powiedziałam mu, a kiedy Carlisle się już uspokoił wytłumaczyłam mu, że wiem o wszystkim. Najpierw o tym, że od początku wiedziałam, kim jest, a potem skąd to wiedziałam. Zatem Carlisle poznał ze szczegółami moje pierwsze życie, a kiedy mu o tym opowiadałam, co chwila przerywał, nie wierząc w to, że założy tak dużą rodzinę. Wypytywał się o wszystkich członków jego, naszej przyszłej rodziny, a kiedy zrozumiał już, że to wszystko jest prawdą, zainteresował się moim odradzaniem. Niestety tu już nie mogłam udzielić mu obszernych wyjaśnień jak do tej pory. Zamiast tego opowiedziałam mu o drugim i trzecim życiu. Szczególną uwagę zwróciłam na spotkanie z Volturi i ich poszukiwanie jakichkolwiek informacji na temat kogoś, kto też przeżył koniec świata. Ale nikogo takiego nigdy nie odnaleźli. Dlatego moje kolejne życia ciągle stanowiły dla mnie zagadkę.
Po kilku dniach ja i Carlisle zachowywaliśmy się, jakbyśmy znali się już od wieków. Przecież w końcu tak było… A dzięki temu, że wszystko mu pokazałam, mógł się lepiej w tym wszystkim odnaleźć. Cieszył się, że w pełni popieram jego „wegetarianizm” i nie będzie ze mną problemów. Dzięki temu, że doskonale się kontrolowałam już miesiąc po przemianie, kiedy moje oczy przestały być czerwone mogłam pracować z nim w szpitalu. W moim pierwszym życiu nie było chyba rzeczy, której nie robiłam i studiów, których nie ukończyłam, dlatego byłam bardziej doświadczonym lekarzem niż on. Czasem żartowaliśmy sobie z tego, czasem on nalegał, żebym go uczyła. Zawsze chciał być lepszy, żeby móc pomagać ludziom. Tak bardzo kochał swoją pracę.
Carlisle przestał pracować w szpitalu, w którym umierałam na hiszpankę. Od razu po mojej przemianie przenieśliśmy się w inne miejsce. Tam spokojnie żyliśmy dalej.
Mój wampirzy ojciec wiedział oczywiście o Esme i borykał się ze swoją mentalnością. Jako lekarz chciał za wszelką cenę chronić życie ludzi i nie mógł pozwolić, Esme rzucić się z klifu. Jednak z drugiej strony wiedział ode mnie jak bardzo ją pokocha i jak będą szczęśliwi, żyjąc razem wiecznie. Bardzo podobała mu się wizja przyszłości, którą mu zaprezentowałam i na podjęcie decyzji potrzebował trzech lat. Wiedział, że Esme jest źle z jej obecnym mężem, a jeśli od niego ucieknie jej życie nie będzie proste. W końcu zdecydował się przemienić ją w wampira. Dlatego w 1921 roku pracowaliśmy w szpitalu, do którego zostanie przywieziona Esme. Tak właśnie nasza mała rodzina miała się powiększyć.

Offline

 

#94 2009-05-30 10:00:17

Clarie

Wampir

3777215
Skąd: Szczecin
Zarejestrowany: 2009-04-17
Posty: 218

Re: W pętli nieśmiertelności

Mimo, że tak naprawdę za dużo się nie działo w tym rozdziale, to nie było nudno

Podobały mi się te jej opisy, kiedy była już chora i jak Carlise ją zabrał do domu...;]

czekam, aż w znowu wydarzy się coś zaskakującego;D


http://img180.imageshack.us/img180/5985/beztytuux.jpg

Offline

 

#95 2009-05-30 12:29:47

~~Brie~~

Wampir

Skąd: Polska Stolica Makaronu xDD
Zarejestrowany: 2009-02-21
Posty: 260

Re: W pętli nieśmiertelności

no nie wiele się podziało

trochę schematyczne
ale nie jest nudne

czekam na rozwinięcie akcji


Gdyby wszystko przepadło, a on jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego.
                              Nie mogę żyć bez mojego życia, nie mogę żyć bez mojej duszy ! ;***

Offline

 

#96 2009-05-30 13:12:00

ania1513

Wampir

8231212
Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2009-04-17
Posty: 135

Re: W pętli nieśmiertelności

jak to nic się nie działo? oczywiście że się działo....;]
choroba Belli...uratowanie jej....to nie tak mało. ;]
miała od razu dać wszystkich członów rodziny i swatać Belle z Eduardem?
rozdział bardzo mi się podoba...tak jak poprzednie... nie wiem więc co pisać więc może skończe..xd
Wena wena wena


dude, tylko Ty możesz się tak do mnie zwracać

Offline

 

#97 2009-05-30 18:37:16

bogus1

Nowonarodzony

11298074
Skąd: Ruszkówek
Zarejestrowany: 2009-05-18
Posty: 87

Re: W pętli nieśmiertelności

świetny rozdział chyba mój ulubiony jak na razie podoba mi się bardzo . Czekam z niecierpliwością na kolejny


"Przyrzekam kochać cię przez całą wieczność - każdego dnia wieczności z osobna."

Offline

 

#98 2009-05-30 20:13:49

Annusia

Wampir

3361117
Skąd: Wieluń
Zarejestrowany: 2009-05-04
Posty: 109

Re: W pętli nieśmiertelności

tak zgadzam się z bogus1.mój ulubiony rozdział.naprawdę swietny D


Ci, których kochamy nie umierają, bo miłość jest nieśmiertelna.

Offline

 

#99 2009-06-01 14:59:02

Alice-Agnes

Administrator

Skąd: k. Krakowa
Zarejestrowany: 2009-02-09
Posty: 469

Re: W pętli nieśmiertelności

No! Wkońcu mamy wamprika!
Bardzo fajnie, lecz przyznam, że bywalo lepiej!
Weny!
Czekam na ciąg dalszy!


http://img144.imageshack.us/img144/7913/5zil49yi7.png
Zmierzch, kolejny dzień dobiega końca...

Offline

 

#100 2009-06-07 21:00:52

krwiopijca na praktykach

Człowiek

1114456
Zarejestrowany: 2009-04-16
Posty: 41

Re: W pętli nieśmiertelności

Boże...!!!Dlaczego mi to robisz? xD
Jesteś moim guru i nic nie dodajesz!!!???
Jak tak można ???
WENY ci nie życzę, bo ją masz.

Twoja zirytowana, oddana, sfochowana i ZNIECIERPLIWIONA FANKA...;P

Ostatnio edytowany przez krwiopijca na praktykach (2009-06-07 21:02:38)


Fucking nighttime. I loathed this time of day. Much like a bad piece of Russian literature, it was long as fuck, and boring as hell ||

Offline

 

#101 2009-06-08 06:52:07

Dredzio

Wampir

3381926
Zarejestrowany: 2009-04-01
Posty: 271

Re: W pętli nieśmiertelności

Eh, bardzo chętnie bym już coś dodała, ale niestety cierpię na brak czasu. ;( Myślę, że w czwartek uda mi się coś napisać.

Offline

 

#102 2009-06-08 14:40:28

krwiopijca na praktykach

Człowiek

1114456
Zarejestrowany: 2009-04-16
Posty: 41

Re: W pętli nieśmiertelności

aaaa....czekam!!!


Fucking nighttime. I loathed this time of day. Much like a bad piece of Russian literature, it was long as fuck, and boring as hell ||

Offline

 

#103 2009-06-08 14:49:55

Alice-Agnes

Administrator

Skąd: k. Krakowa
Zarejestrowany: 2009-02-09
Posty: 469

Re: W pętli nieśmiertelności

Dredzio napisał:

Eh, bardzo chętnie bym już coś dodała, ale niestety cierpię na brak czasu. ;( Myślę, że w czwartek uda mi się coś napisać.

Ja wchodze w pokaż nowe posty od ostatniej wizyty, widze nowości w "W pętli nieśmietrelności", cała jestem happy, a tu tylko ten post napisany przez Dredzio ^^.
Dziewczyno, igrasz z ogniem ( czytaj: zniecierpliwionymi fanami ).
Czeeekamy!


http://img144.imageshack.us/img144/7913/5zil49yi7.png
Zmierzch, kolejny dzień dobiega końca...

Offline

 

#104 2009-06-08 17:31:50

Clarie

Wampir

3777215
Skąd: Szczecin
Zarejestrowany: 2009-04-17
Posty: 218

Re: W pętli nieśmiertelności

Alice-Agnes napisał:

Ja wchodze w pokaż nowe posty od ostatniej wizyty, widze nowości w "W pętli nieśmietrelności", cała jestem happy, a tu tylko ten post napisany przez Dredzio ^^.
Dziewczyno, igrasz z ogniem ( czytaj: zniecierpliwionymi fanami ).
Czeeekamy!

tak właśnie!
już chciałam się cieszyć, a tu taki zonk. ;P


http://img180.imageshack.us/img180/5985/beztytuux.jpg

Offline

 

#105 2009-06-08 21:13:00

Dredzio

Wampir

3381926
Zarejestrowany: 2009-04-01
Posty: 271

Re: W pętli nieśmiertelności

To ja będę wredna, i dam jeszcze jednego posta. xD
Eh... Szkoda, że osoba, która założyła temat nie może edytować jego nazwy... Spotkałam się chyba z czymś takim i mogłabym w temacie wpisywać numer nowego rozdziału... Wtedy nie byłoby zonk desu. xd
Ale cóż, nie ma, to nie ma co jęczeć. ^^
Ja wiem, jak trudno się czeka, na coś na co się czeka... (xD) Ale uwierzcie mi, ja czekam na ten rozdział, tak samo jak Wy. Może to dziwne, ale to prawda. xD Już nie mogę się doczekać, tego, co się wydarzy później i tego jak potoczy się akcja. W ogóle nie wiem jeszcze co zrobi teraz Bella i jak ułoży się jej życie z Carlisle'm. Chciałabym się już zabrać za pisanie, ale bez Zenona nie da rady. ;( Pisanie "na siłę" jest do kitu.
Tak więc, do czwartku!

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plUstka pokoje