........::TWILIGHT::........

"Zmierzch,kolejny dzień dobiega końca. Choćby nie wiem jak był piękny jego miejsce zajmie kolejny..."

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#1 2009-04-14 20:00:02

Twilightoliczka

Wampir

Zarejestrowany: 2009-02-17
Posty: 119

Wybranka

Uf, chyba oszalałam, że dodaję tę miniaturkę na forum. Bardzo proszę o szczerą krytykę, najbardziej zależy mi na wskazaniu błędów. Chcę wiedzieć, nad czym muszę jeszcze popracować.

A więc nie przedłużam i zapraszam na lektury.

Wybranka


    Brązowooka pani spoglądała na mnie swoim smutnym wzrokiem. Jej długie, ciemne włosy, lekko falując spływały po ramionach, które dziś okryto białą tkaniną. Opuszkami palców lekko dotknęła śnieżnej sukni, jakby chciała się upewnić, że jest prawdziwa. Skromna, lecz piękna. Na palcu miała jedynie jeden pierścionek. Chociaż był mały, młodej damie wydawało się, że widać było tylko jego.  Migotał w słabym świetle, odbijał promienie słońca, jakby chciał zwrócić na siebie uwagę. Ciche westchnienie wyrwało się z ust oblubienicy. Z moich ust.

    Materiał zaszeleścił cicho, gdy odwróciłam się od lustra. Powoli zaczęłam krążyć boso po pokoju. Tren sukni ślubnej uparcie ciągnął się za mną, nie odstępował mnie ani na krok. Spojrzałam na niego sfrustrowana, w duszy pragnąc, by jakimś cudem nagle znieruchomiał i został na podłodze. By nie należał do mnie. By stał się zwykłym kawałkiem materiału. By to był tylko sen. By ktoś mnie obudził…

    Skryłam twarz w dłoniach. Myślałam, że dam radę. To wydawało się tak proste. Znieść te wszystkie przygotowania, iść do ołtarza, przyrzec wierność, uszczęśliwić drogiego mi człowieka. Wiedziałam, jakie to było dla niego ważne. Nie mogłam odmówić. To było jego pragnienie, najskrytsze marzenie. A ja? Ja tego nie chciałam. Już dawno zrozumiałam, że nie kocham go tak, jak on mnie. Oddałam serce komuś innemu, a on zabrał je ze sobą. Teraz był gdzieś w świecie nieświadom, że nadal o nim myślę. Czy on myślał o mnie? Może miał już kogoś innego? Może sam stał się mężem jakiejś szczęśliwej kobiety…

    Potrząsnęłam głową. Nie czas na te rozmyślania. Nie powinnam wciąż wracać myślami do przeszłości. Liczy się tu i teraz. Muszę tam iść. Moje dobro nie jest ważne. Nie pokocham już nikogo tak mocno, więc mam obowiązek zrobić wszystko, by mój aktualny narzeczony nie czuł się tak, jak ja. Opuszczony, odrzucony, ze złamanym sercem. Nie zasługuje na to. Jest dla mnie taki dobry, mimo, że wie, że nie mogę mu dać całej siebie. Że to, co ofiaruje mu w zamian za jego czułość i opiekę, to jedynie karykatura miłości. Akceptuje mnie taką jaką jestem, nie żąda niczego więcej. Pomógł mi na nowo wrócić do życia…

      Przed oczami stanęły mi obrazy sprzed paru miesięcy. Wciąż tak samo wyraźne, silne, jakby stało się to dosłownie wczoraj.

-Bello.- Jacob spojrzał na mnie zmieszany. Jego głos był bardzo poważny.- Chcę… ja… chcę Ci coś powiedzieć.
-Coś się stało?- spytałam zaniepokojona.

    Jake przewrócił oczami, lecz nadal miał ten sam wyraz twarzy. Był już późny wieczór, praktycznie noc ,a my staliśmy na plaży w La Push. Księżyc był jedynym źródłem światła, które pozwalało mi dostrzec chociaż część jego warzy. Zapewne on dzięki swoim wyostrzonym zmysłom widział mnie całą bez najmniejszego problemu.
-Nie, wszystko jest w najlepszym porządku. Ty zawsze się o wszystko zamartwiasz.- westchnął, lecz po chwili ciszy kontynuował lekko zmienionym głosem.- Ja.. chcę, żebyś wiedziała, jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Wiesz już, że Cię kocham. Nie ma dla mnie nikogo ważniejszego na świecie. Wiem, że to wszystko jest dla Ciebie trudne, ale..- zamarł na chwilę z otwartymi ustami.- Ale myślę, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Nasz przyszłość razem jest możliwa i ja…

    Jacob chwycił mnie za rękę i spojrzał głęboko w oczy. Po raz pierwszy widziałam go tak… zawstydzonego, niepewnego, zmieszanego. Powoli zaczął zniżać się coraz niżej, aż w końcu uklęknął na ziemi.
-Jacob…- zdołałam wydusić. Czy on naprawdę zamierzał…?
-Bello- zaczął poważnym tonem- Czy wyjdziesz za mnie?

    Patrzyłam na niego przez chwilę z szeroko otwartymi oczami, niezdolna cokolwiek z siebie wydusić. On w tym czasie sięgnął do kieszeni i wyjął małe, czarne pudełeczko. Gdy otwierał pokrywkę, zauważyłam, że ręka mu lekko drżała. W środku był mały, srebrny pierścionek. Miał jedno oczko, w którym osadzony był świecący kryształek. Kochany Jacob, wiedział, że nie lubię, gdy daje mi się bogatą w kamienie biżuterię. Obrączka była idealna ,skromna, lecz piękna. Całkowicie w moim stylu.
-Więc?- Jake po chwili znów zadał pytanie, zaniepokojony moim milczeniem. Widziałam, jaki był spięty.- Bello, błagam, powiedz coś. Cokolwiek.

    Czy powinnam? Nie jestem przecież jeszcze na to gotowa. Nie na małżeństwo! Patrzyłam wciąż na Jacoba, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Przecież go kocham. Ale czy to dobra decyzja? Jestem jeszcze taka młoda. Lecz on… wyraz twarzy… nie mogę…

-Tak.- szepnęłam w końcu, chociaż sama nie wiedziałam, jak udało mi się to wydusić.

    Zobaczyłam, jak oczy Jacoba otwierają się coraz szerzej. Na jego twarzy zagościł najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, porwał mnie w ramiona, szepcząc coś czule. Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy.


    Był taki szczęśliwy. Snuł plany na przyszłość. Po ślubie miałam u niego zamieszkać, a później chciał wybudować nam wspólny dom. Już za parę godzin miałam stać się panią Isabellą Marie Black. Ja jego, a on mój. To była dobra decyzja, wiedziałam, jednak coś w środku mnie broniło się przed tym. Kazało mi zdjąć białą suknię, oddać pierścionek i uciec. Biec przed siebie, aż do utraty tchu.

    Jednak zamiast wykonać choćby jeden krok w tym kierunku, zamknęłam oczy i wspomniałam następny dzień po tym, jak powiedziałam „tak”.
-Myślisz, że to dobry pomysł? Może poczekajmy z tym kilka dni?- zapytałam wciąż niespokojna.
-Na co? Bells, nie mamy na co czekać. Zobaczysz, Charlie będzie tak samo szczęśliwy jak Billy.
-Billy to co innego.- mruknęłam pod nosem.
-Twój ojciec zawsze chciał, byś była ze mną szczęśliwa, wiesz o tym.- Jacob nie dawał za wygraną.
-Ale Charlie twierdzi, że jestem za młoda na ślub.
-I tak będzie szczęśliwy- powtórzył uparcie Jake.

    Przewróciłam oczami. Siedzieliśmy w moim domu i czekaliśmy na tatę, by oznajmić mu „radosną nowinę”. Mój narzeczony był spokojny. Na początku też się denerwował, lecz gdy zobaczył reakcję jego własnego ojca na tę wiadomość, stwierdził, że Charlie także będzie szczęśliwy. Zazdrościłam mu tej pewności. Bałam się, że tata wpadnie w szał i nie pozwoli mi wyjść za Jacoba. W głębi duszy miałam trochę nadziei, że tak właśnie zrobi, lecz odganiałam ją gdy tylko się pojawiała. Kocham Jacoba. On kocha mnie. Chcę, by był szczęśliwy. Będziemy szczęśliwi.
-Wyluzuj się Bells, spokojnie, przecież nic Ci nie zrobi- szeptał mi do ucha, chcąc, abym uspokoiła się chociaż trochę.

    Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i podskoczyłam raptownie. Jake drgnął i pociągnął mnie za rękę, dając znak, bym szła za nim.
-O, Jacob! Miło Cię widzieć!- zaśmiał się tata, gdy tylko zobaczył jak idziemy w jego stronę. Później jednak spojrzał na moją twarz i uniósł brwi.
-Bello? Wszystko w porządku?- zapytał z troską w głosie.
-Tak, tato, wszystko dobrze.- odpowiedziałam słabo. Wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam.- Chcieliśmy Ci coś powiedzieć.

    Charlie uniósł brwi jeszcze wyżej. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu, więc spojrzałam na Jacoba. Jakby nie było, to on mi się oświadczył i właśnie stał przed swoim przyszłym teściem, więc to on powinien przejąć teraz pałeczkę.
-Charlie- zaczął oficjalnym tonem- Wczoraj oświadczyłem się Belli. Pobieramy się.

    Zobaczyłam, jak oczy mojego ojca otwierają się coraz szerzej. Chyba nawet nieświadomie otworzył usta i spoglądał raz na mnie, raz na Jacoba. Przez chwilę panowała cisza, a ja poczułam, jak Jake ściska mocniej moją rękę. Ha, czyżby i jego pewność się ulotniła?
-Bello- przemówił w końcu Charlie.- Czy naprawdę tego chcesz?

    Pokiwałam jedynie głową.
-A więc- odchrząknął- Ja… gratuluję wam. Nie spodziewałem się, że aż tak się pospieszycie. Myślałem, że może za jakiś rok, może dwa, a może więcej.

    Ja i Jake spojrzeliśmy na niego zdziwieni. Czy on właśnie powiedział, że…

-Co takiego?- wyjąkałam w końcu- Wiedziałeś, że się pobierzemy?

    Charlie zaśmiał się nerwowo.
-Domyślałem się, Renee zresztą też. Ona pewnie nie będzie tak zaskoczona.- Tata uśmiechnął się lekko i spojrzał na mojego narzeczonego.- A więc teraz będę twoim teściem, hę? No to pięknie…

    Jacob zaśmiał się i wyszczerzył swoje białe zęby w uśmiechu.
-Na to wygląda…tato.

    Charlie pokiwał ostrzegawczo palcem, po czym poklepał serdecznie Jacoba po ramieniu. Nie mogłam uwierzyć, że przyjął to tak gładko. Ba, cieszył się z tego! Pokręciłam lekko głową, lecz oni nawet tego nie zauważyli.


    Tak, tata nie zamartwiał się długo. Narzekał tylko wciąż, że znów będzie mieszkał sam, jednak uspokoił się trochę, gdy obiecałam mu, że będę go często odwiedzać. Zaproponowałam, żeby przyjeżdżał do Blacków na obiad- w końcu teraz to ja będę tam gotować. Nie mogłam tylko oswoić się z myślą, że mówiąc „Blacków” wliczałam w to także siebie.

    Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Bella?- usłyszałam głos Renee.
-Wejdź, mamo- odpowiedziałam słabo.

    Renee weszła do pokoju. Była już gotowa do ślubu- ubrana w popielatą sukienkę z upiętymi wysoko włosami. Była uśmiechnięta, lecz gdy mnie zobaczyła, jej wyraz twarzy gwałtownie uległ zmianie.
-Bello? Co się stało?- zapytała szybko.
-Nic, nic. Denerwuję się tylko.- uśmiechnęłam się lekko, mając nadzieję, że uwierzy.

    Mama stała przez chwilę miejscu przyglądając mi się z troską. Po chwili podeszła do miejsca w którym stałam i pogładziła mnie po policzku.
-Ja też się denerwowałam. Ale ty nie masz czym. Jacob to świetny facet, dokonałaś dobrego wyboru.
-Tak, wiem.- westchnęłam
-A więc o co chodzi?- Renee spoglądała na mnie dalej tym samym matczynym wzrokiem.

    Przewróciłam oczami. Tak jak myślałam, mama od początku wiedziała, że martwię się czymś innym.
-O nic.
-Kłamiesz, przecież widzę. Bello, powiedz mi. Nie chcesz za niego wyjść?
-Chcę.- odpowiedziałam szybko, lecz uciekłam wzrokiem na bok.

    Renee patrzyła na mnie przez chwilę, po czym westchnęła cichutko.
-Kochasz go, prawda?
-Oczywiście, że go kocham. Inaczej by mnie tu nie było- wymusiłam się na szerszy uśmiech.
-Nie mówię o Jacobie.- szepnęła cicho.

    Zaskoczona spojrzałam znów na twarz matki. Nadal przyglądała mi się troskliwie, lecz do tego doszedł także smutek.
-Nie, to … to zamknięty rozdział mojego życia.- odpowiedziałam po chwili chłodno.

    Mama dotknęła dłonią welonu, który spływał z tyłu głowy po moich włosach.
-Kochanie, widzę, że kłamiesz. Nie możesz wychodzić za Jacoba, jeśli nadal myślisz o Edwardzie.- drgnęłam na dźwięk jego imienia, lecz Renee kontynuowała, jakby nic nie zauważyła.- Wiesz, wczoraj rozmawiałam z Jacobem. On wie, że to dla Ciebie trudne i że nadal myślisz o przeszłości. Nie chce Cię do niczego zmuszać, jeśli nie jesteś pewna. Rozumie to i jest gotów wszystko odwołać, jeśli tylko tego pragniesz.

    Do moich oczu napłynęły łzy. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak łatwo jest mnie rozszyfrować. Domyśliłam się, że to dlatego mama tu przyszła. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na własne ręce. Nie wiedziałam co powiedzieć. W pokoju zapadła cisza.
-Przemyśl to, dobrze? Wszyscy chcemy, żebyś była szczęśliwa.
-Ale Charlie, Billy, ty…- nie zdołałam dokończyć, bo Renee mi przerwała.
-To nie my przysięgamy wierność drugiej osobie. Przemyśl to.- powtórzyła i pocałowała mnie w policzek, po czym odwróciła się i zniknęła za drzwiami pokoju.

    Po moich policzkach popłynęły łzy. Nie wiedziałam, że Jake wciąż wie, że kocham Edwarda. Myślałam, że twierdzi, że po prostu boje się następnego związania, lecz moja miłość do byłego dawno wygasła. A więc tak łatwo można było mnie przejrzeć? Więc czemu zorganizował to wszystko? Powoli osunęłam się na ziemię. Nie wiedziałam, co mam teraz robić. Chciałam uszczęśliwić drogiego mi człowieka, lecz wszystko wychodziło mi na odwrót.

    Nie jestem pewna, ile siedziałam na ziemi. Słyszałam tykający zegar i szum zamieszania za ścianami. Nie bałam się, że spóźnię się na ceremonię. Charlie miał przyjść po mnie do pokoju, gdy nastanie czas. Bałam się jednak, że podejmę złą decyzję. Jeśli wyjdę za Jacoba, uszczęśliwię go, ale na jak długo? W końcu zobaczy, że to co daje mu ja, jest niewystarczające. Może za parę miesięcy, może za parę lat. Lecz jeśli teraz ucieknę stąd, uczynię go nieszczęśliwym. Jego i inne osoby, które cieszyły się, że zostaniemy małżeństwem.
-Jesteście sobie przeznaczeni . Nie wahaj się.- usłyszałam nagle ciepły baryton i zaskoczona lekko drgnęłam.

    Nie mogłam uwierzyć, że głos, jego głos ponownie do mnie wrócił. Myślałam, że utraciłam go na zawsze. Ostatnim razem odezwał się, gdy byłam w objęciach Jacoba. Bądź szczęśliwa. To były pożegnalne słowa, które do mnie wypowiedział. Robiłam wszystko co mogłam, by wrócił, lecz to nic nie dawało. Byłam na skraju obłędu, gdy moje kolejne starania spełzały na niczym. Z czasem pogodziłam się z tym, że utraciłam nawet te słodkie iluzje. Przecież nie mogły trwać wiecznie. Lecz teraz…

    Wstałam z ziemi.
-Nie mogę za niego wyjść.- szepnęłam sama do siebie.

    Nawet nie wiedziałam, jak bardzo miłość do Edwarda zakorzeniła się w moim sercu. Chociaż broniłabym się przed tym, tak właśnie było. To, co czułam do Jacoba było niczym w porównaniu z uczuciem, jakim darzyłam mojego byłego. Gdybym tylko mogła cofnąć czas…

    Podeszłam do biurka. Na jego blacie były rozłożone przeróżne kosmetyki, lecz to nie je szukałam. Szybkim ruchem otworzyłam jedną z szuflad i wciągnęłam kartkę oraz długopis.

Jacob przepraszam.

Nakreśliłam te dwa słowa i zawahałam się. Co miałam mu dalej powiedzieć? Że go nie kocham? Że nie jesteśmy dla siebie przeznaczeni? Że nie zasługuję na kogoś takiego jak on?

Wiem, że Cię zranię. Przepraszam. Nie mogę. To dla mnie zbyt trudne. Nie zasługuję na kogoś takiego jak ty. Oboje wiemy, że nie umiem kochać Cię tak bardzo jak powinnam. Wierzę, że wpoisz się kogoś innego. Kogoś lepszego niż ja.
Przepraszam.

Kocham Cię.

Bella.


    Podpisałam się i przełknęłam łzy, które znów spływały po moich policzkach. Wszystkich tak bardzo raniłam. Czy on kiedykolwiek mi przebaczy?

    Zostawiłam kartkę na biurku i podeszłam do okna. Musiałam opuścić ten dom, lecz nie chciałam przedzierać się przez tłum, który był za ścianami. Wysokość do ziemi nie była wielka, może  trochę ponad metr. Na bosaka zeskoczyłam na trawę. Ruchy w sukni ślubnej miałam bardzo skrępowane, a do tego zawsze byłam niezdarna, więc przewróciłam się przy lądowaniu. Nie zamartwiając się tym, że pobrudziłam materiał, wstałam i ruszyłam w stronę lasu. Byłam na tyłach domu, gdzie nikt mnie nie widział, więc nie musiałam się bać, że ktoś może mnie zatrzymać.

    Niezdarnie przedzierałam się pomiędzy drzewami przez wiele czasu. Brakowało mi już łez, czułam się słaba i opuszczona. Welon zerwałam z głowy już gdzieś w połowie drogi. Nie będzie mi przecież potrzebny. Zapewne ktoś już zauważył moje zniknięcie, prawdopodobnie minęło parę godzin od mojej ucieczki. Dziwiło mnie, że nie złapał mnie nikt z sfory. Może to Jake im zabronił? Może chcieli mi dać odrobinę prywatności? Jęknęłam na tę myśl. Byli dla mnie zbyt dobrzy. Nie mogłam, nie miałam jak odwdzięczyć się im wszystkim. Przynosiłam tylko ból.

    Po jakimś czasie las robił się coraz bardziej rzadki, aż w końcu dotarłam nad brzeg morza. Ucieszyłam się widząc, że nie ma nikogo w pobliżu. Mogłam tu spokojnie usiąść i pomyśleć, co dalej. Spojrzałam na siebie. Suknia była cała wybrudzona, w paru miejscach nawet podarta. Domyśliłam się, jak musiałam wyglądać. Obraz istnego upadku. Zacisnęłam wargi i powoli zaczęłam się wspinać na wysoki klif. Nie kierowały mną żadne myśli, robiłam to ot tak, instynktownie. Gdy stanęłam na szczycie podeszłam do krawędzi. Morze było dziś wzburzone, ogromne fale zmywały brzeg. Przypomniał mi się pierwszy raz, kiedy skakałam z tego miejsca. Czułam się wolna, nikt nie miał nad mną władzy, wszystkie zmartwienia ulotniły się na tych krótkich parę sekund. To było takie piękne…

    Do głowy zaświtała mi nowa myśl, na którą szybko przystanęłam. Nie mogłam dawać nikomu dobra, rozsiewałam tylko ból. Wiedziałam, że gdy dokonam mojego zamiaru, skrzywdzę wszystkich raz jeszcze, jednak przecież z czasem zapomną. Jacob znajdzie dla siebie kogoś lepszego, Renee może będzie mieć kolejne dziecko, a Charlie znajdzie sobie żonę i nie będzie już sam. To wszystko wydawało mi się tak oczywiste.

    Tak. To dobra decyzja.
-Nie!- W mojej głowie rozległo się nagłe warknięcie.

    Uśmiechnęłam się smutno. Nie robiłam tego, by znów usłyszeć jego głos, lecz cieszyłam się, że wrócił. Czyż taka śmierć nie będzie przyjemniejsza?
-Bądź rozsądna, Bello! Nie możesz tego zrobić!- wściekłe warczenie wypełniało moje myśli, lecz nie zwracałam na to najmniejszej uwagi. Nawet nie raczyłam mu odpowiedzieć. Przecież podjęłam już decyzję.

    Zamknęłam oczy i słuchałam przez chwilę śpiewu wiatru i morza. Był taki piękny. Cofnęłam się powoli kawałek w tył. Uśmiechnęłam się lekko, chociaż sama nie wiedziałam czemu. Rozchyliłam znów powieki i zaczęłam biec.
-Stój!- usłyszałam ponowny rozkaz.
Tym razem był jakiś.. inny. Nie potrafiłam określić, co się w nim zmieniło. Nie zawracałam sobie tym głowy. Pęd rozrzucał moje rozpuszczone włosy. Gdy tylko znalazłam się przy krawędzi bez najmniejszego wahania odbiłam się od ziemi.
Tak jak poprzednio poczułam się wspaniale. Jak ptak, który po raz ostatni upaja się wolnością. Ptak, który stracił swe skrzydła.
-NIE!!!- Nim przecięłam powierzchnię wody usłyszałam następny krzyk pełen bólu i rozpaczy. Już wiedziałam, czym się różnił od pozostałych. Zabawne, zabrzmiał, jakby był prawdziwy. Usłyszałam nawet jego echo.

    Gdy moja głowa znalazła się pod taflą wody zapanowała znajoma cisza. Powoli opadałam na dno, nawet nie próbując odzyskać nad sobą władzę. Z ostatnim tchnieniem z moich ust wyleciało parę baniek powietrza , które uniosły się ku górze. Brakowało mi tlenu, zaczynałam się dusić. Chciałam jednak umrzeć w… spokoju. Bez paniki. Przecież sama podjęłam tą decyzję. Sama wydałam na siebie wyrok. Czułam, jakby rozsadzano mi płuca. Tak bardzo bolało!...

      Wtedy zauważyłam płynącą ku mnie postać. Ah, więc mój mózg nadal tworzył iluzje? To i tak już nie pomoże. Ucieszyłam się jednak, że ostatnią osobą, którą zobaczę, jest Edward. Wyraz jego twarzy był przepełniony przerażeniem i rozpaczą. Zupełnie, jakby się o mnie nadal troszczył. Później zamknęłam oczy. Moje myśli stawały się coraz bardziej leniwe, zaczynałam zasypiać. Nie. Zaczynałam umierać.

     Nim jednak wszystko okrył całun śmierci, poczułam dotyk. Ktoś mnie złapał, ciągnął razem z sobą. Nie były to rozgrzane dłonie, wręcz przeciwnie, tak znajomo zimne. Przez chwilę pomyślałam, że to wszystko jest prawdziwe i poczułam żal, że skoczyłam z klifu. Lecz to przecież było niemożliwe.

   Czułam, gdy moja głowa znów znalazła się ponad powierzchnią. Słyszałam oddalone wołanie tak ukochanego przeze mnie głosu. Wzywał mnie.

    Ja jednak poszłam  stronę ciemności.

Ostatnio edytowany przez Twilightoliczka (2009-04-16 16:11:15)

Offline

 

#2 2009-04-15 18:22:48

~~Brie~~

Wampir

Skąd: Polska Stolica Makaronu xDD
Zarejestrowany: 2009-02-21
Posty: 260

Re: Wybranka

to było piękne <łzy strumieniami lecą po policzkach>
bezbłędne ...


Gdyby wszystko przepadło, a on jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego.
                              Nie mogę żyć bez mojego życia, nie mogę żyć bez mojej duszy ! ;***

Offline

 

#3 2009-04-15 19:12:33

mrangel

Nowonarodzony

Skąd: kraków
Zarejestrowany: 2009-02-24
Posty: 57

Re: Wybranka

super ;p


****
When You Can Live Forever...What Do You Live For?

Offline

 

#4 2009-04-17 15:20:29

krwiopijca na praktykach

Człowiek

1114456
Zarejestrowany: 2009-04-16
Posty: 41

Re: Wybranka

aaaa...nie no , brak mi słow-naprawdę...
najbardziej mi się podobało to przejście z narracji trzecioosobowej na pierwszoosobowa-perfekcja ;p


Fucking nighttime. I loathed this time of day. Much like a bad piece of Russian literature, it was long as fuck, and boring as hell ||

Offline

 

#5 2009-04-17 16:23:17

Alice-Agnes

Administrator

Skąd: k. Krakowa
Zarejestrowany: 2009-02-09
Posty: 469

Re: Wybranka

Łałć... genialne. Wreszcie znalazłam chwilkę, by to przeczytać, i nie żałuję! Genialne naprawdę, choć na początku jak się dowiedziałam, że Balla i Jackob coś we mnie zawrzało.
Proszę napisz kolejną część. Niech jednak otworzy oczy ;P!


http://img144.imageshack.us/img144/7913/5zil49yi7.png
Zmierzch, kolejny dzień dobiega końca...

Offline

 

#6 2009-04-17 18:32:59

gemma

Nowonarodzony

Skąd: Szczecin
Zarejestrowany: 2009-03-02
Posty: 93

Re: Wybranka

ale ona nie umarła?


"I hear voices in my mind and you're worried that you're the freak..."

Offline

 

#7 2009-04-17 21:50:49

Twilightoliczka

Wampir

Zarejestrowany: 2009-02-17
Posty: 119

Re: Wybranka

Czasem budzi się we mnie sadystyczna natura, a właśnie tak się stało, gdy to pisałam xP Tak, umarła.
Alice-Agnes - nie planuję pisać kolejnych części, chociaż mam pomysł jak ją wyratować xP Jeśli coś, to obiecałam przyjaciółce napisać to od strony Edwarda (bo nie wiem czy ktoś zauważył, ale ostatnie dwie jego kwestie nie są pisane kursywą xP), żeby wyjaśnić jak dostał się do La Push. Poza tym nie będę już nic dodawać, pewnie i tak nie zbiorę się nawet do tego. (Brak weny, albo czasu)

BARDZO dziękuję za wszystkie komentarze- nawet nie wiecie jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że komuś się to chociaż trochę spodobało. Ze mną jak z dzieckiem xP Ale niech ktoś napisze teraz coś złego!

Offline

 

#8 2009-04-17 22:14:10

Clarie

Wampir

3777215
Skąd: Szczecin
Zarejestrowany: 2009-04-17
Posty: 218

Re: Wybranka

zauważyłam...
właśnie to z jej śmiercią, wydaje się dość dziwne... takie niesprecyzowane, ale fajne;)
własnie bardzo chciałabym sie dowiedzieć skąd wziął sie Edzio;p
może przez Jacoba?;>
a opowiadanie świetne;)


http://img180.imageshack.us/img180/5985/beztytuux.jpg

Offline

 

#9 2009-04-17 22:24:03

Alice-Agnes

Administrator

Skąd: k. Krakowa
Zarejestrowany: 2009-02-09
Posty: 469

Re: Wybranka

A może chciał przyjechać na ślub i z jakiegoś pobliskiego pagórka swym nieprzyzwoitym orlim wzrokiem obserwować i umierać z bólu ?
Twilightoliczka, błagam napisz! Umrzemu ty dając swoje teorie, skąd się wzioł nasz PIĘKNY ;D


http://img144.imageshack.us/img144/7913/5zil49yi7.png
Zmierzch, kolejny dzień dobiega końca...

Offline

 

#10 2009-04-17 22:30:42

Twilightoliczka

Wampir

Zarejestrowany: 2009-02-17
Posty: 119

Re: Wybranka

Mówiłam już, że jestem sadystyczna? ^^ Nie no, a tak na serio, to rozwiązanie nie jest wcale trudne. Jak będę mieć chwilę czasu i troszkę weny, to naskrobię i dodam. No, o ile moja przyjaciółka stwierdzi, że da się czytać, bo w tej sprawie to zawsze jej słucham xP

Offline

 

#11 2009-05-06 21:29:43

Annusia

Wampir

3361117
Skąd: Wieluń
Zarejestrowany: 2009-05-04
Posty: 109

Re: Wybranka

Niee no to jest boskie!JA CHCE wicej!!!Pocytek mnie wnerwi bo niecierpie Jacoba ale potem!Po po prostu wow!


Ci, których kochamy nie umierają, bo miłość jest nieśmiertelna.

Offline

 

#12 2009-05-08 21:53:03

Alice-Agnes

Administrator

Skąd: k. Krakowa
Zarejestrowany: 2009-02-09
Posty: 469

Re: Wybranka

Twilightoliczka, czekamy! =*


http://img144.imageshack.us/img144/7913/5zil49yi7.png
Zmierzch, kolejny dzień dobiega końca...

Offline

 

#13 2009-05-08 21:55:07

Clarie

Wampir

3777215
Skąd: Szczecin
Zarejestrowany: 2009-04-17
Posty: 218

Re: Wybranka

właśnie, właśnie...
i to już dość długo:)


http://img180.imageshack.us/img180/5985/beztytuux.jpg

Offline

 

#14 2009-05-10 18:43:50

Twilightoliczka

Wampir

Zarejestrowany: 2009-02-17
Posty: 119

Re: Wybranka

Cierpię na brak weny ^^
Może jak będzie więcej czasu wolnego to coś napiszę, ale w tej chwili nauczyciele zbierają już oceny na koniec roku i sami wiecie, jak jest ;/

Offline

 

#15 2009-06-04 13:56:46

bogus1

Nowonarodzony

11298074
Skąd: Ruszkówek
Zarejestrowany: 2009-05-18
Posty: 87

Re: Wybranka

Zgadzam się z koleżanką początek nie rozgrywał się po mojej myśli ale koniec jest genialny. Proszę weź swoją wenę pod brodę i napisz. Widzę już dawno nikt tu nie zaglądał a wszyscy na pewno czekają na twój ruch. Czekamy


"Przyrzekam kochać cię przez całą wieczność - każdego dnia wieczności z osobna."

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl