........::TWILIGHT::........

"Zmierzch,kolejny dzień dobiega końca. Choćby nie wiem jak był piękny jego miejsce zajmie kolejny..."

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

#16 2009-05-07 15:11:19

Annusia

Wampir

3361117
Skąd: Wieluń
Zarejestrowany: 2009-05-04
Posty: 109

Re: Więzy krwi

Naprawdę fajne to:D Napisz kolejne części:)


Ci, których kochamy nie umierają, bo miłość jest nieśmiertelna.

Offline

 

#17 2009-05-14 20:25:58

Clarie

Wampir

3777215
Skąd: Szczecin
Zarejestrowany: 2009-04-17
Posty: 218

Re: Więzy krwi

jakoś tak zebrało mi się wczoraj w nocy na tworzenie;P
miłego czytania:)
beta: Agus
III
   Wsiadłam na motocykl i ruszyłam w długą podróż, by odwiedzić Billy’ego Blacka. Nie wiedzieć, czemu musiałam dowiedzieć się prawdy. Właściwie nic już mnie z Quiletami nie łączyło. W mojej podświadomości formowała się cicha myśl, że naprawdę z innych powodów chciałam tam pojechać. Jakaś natarczywa myśl mówiła mi że dowiem się czegoś nowego w wielu sprawach.
   Minęłam granice miasta, zatrzymałam się i zdjęłam kask. Przestrzegałam przepisów, kiedy było trzeba, a teraz nie miałam na to nawet najmniejszej ochoty. Ruszyłam dalej. Pęd powietrza pieścił moją twarz i rozwiewał mi włosy. Uwielbiałam jechać z zawrotną prędkością. Czułam się wtedy taka wolna. Ta nieograniczona prędkość, droga przede mną i obrazy zmieniające się z mrugnięciem oka.
     To przywoływało wspomnienia. Dzięki moim wampirzym cechom pamiętałam wszystko doskonale. Do dopełnienia przeszłych wydarzeń brakowało mi tylko ciepła. Ciepła i odgłosu wielkiego wilczego serca. Czułam się tak jakbym podróżowała na Jacobie. Nie lubiłam powracać do wspomnień o nim, ale przy jeździe moim cudem wszystko stawało się prostsze. Mogłam przywoływać jego głos, patrzeć w jego oczy do woli. To nic nie bolało.
     Zdałam sobie sprawę, że dojeżdżam już do przeprawy promowej. Na pokładzie nie było zbyt wielu ludzi. I dobrze, bo na dzisiaj miałam już dosyć tłumu. Zajęłam miejsce w boksie  w jakiejś podpokładowej restauracji i spojrzałam w menu. Zamówiłam krwisty stek, bo poczułam straszny głód. Pragnienie paliło mnie w żołądku, ale przecież nie miałam tu do dyspozycji jakiejś pumy - to odziedziczyłam po tacie. Na szczęście zwykłe ludzkie jedzenie mi wystarczało. Wiedziałam, co mnie najbardziej zaspokoi. Kelnerkę zdziwił mój wybór.
- Hmm… - zamruczała z dezaprobatą. – A co do picia?
- Tylko dzbanek wody.
- Dobrze – odeszła zdziwiona, znowu pozostawiając mnie samą. 
   Dzbanek wody był mi potrzebny. Szybko wysychałam. Kiedy komórkom mojego ciała brakowało wody, bardziej odczuwałam pragnienie. To tak jakby mój organizm szybciej wykorzystywał ją żeby zrobić miejsce nowej krwi, ale tego nie lubiłam. Dlatego bardzo dużo piłam. Czasami było trudno mieć przy sobie zapas wody, ale starałam się zaspokajać swój organizm właśnie w ten sposób.
    Kiedy już zaspokoiłam swój głód, wyszłam na zewnątrz popatrzeć na ocean. Po pokładzie chodzili ludzie poubierani w kożuchowe kurtki i szaliki. Było dość zimno i wiało. A mi wystarczała tylko moja skórzana kurtka na motor. Nie odczuwałam temperatury powietrza tak jak inni. To było do przewidzenia ze wszyscy patrzyli na mnie ze strachem. Wyglądałam dość dziwnie w poświacie księżyca, który właśnie wychodził z nad oceanu.
    Był zmierzch. Moja ulubiona pora dnia. Patrzałam na rozbijające się o siebie fale. Światło księżyca odbijało się od nich tworząc zapierające dech w piersiach odblaski. W oddali było już widać klify. Prawdopodobnie widziałam je tylko ja, bo były zbyt daleko by dostrzegło je zwykłe ludzkie oko.
    Usiadłam na ławce i wpatrywałam się w srebrną kulę wiszącą na czarnym niebie. Teraz nie chciałam o niczym myśleć. Tylko pęd powietrza sprawiał, że mogłam wrócić wspomnieniami do… Wróć! Już prawie zabrnęłam pod zakazany teren. Otrząsnęłam się z rozmyślań i usiadłam wyprostowana. Przeszłam na neutralne tory. Myślałam o moich rodzicach. Jak na zawołanie, usłyszałam charakterystyczny denerwujący dźwięk wydobywający się z mojej kieszeni. Komórka wyła niemiłosiernie i wibrowała. Na wyświetlaczu zobaczyłam ‘tata’. Odebrałam telefon.
- Cześć tato… – powiedziałam z dystansem.
- Ness! Gdzie jesteś? – jednak w telefonie usłyszałam głos mamy.
- O mamo… Jestem na promie – zawsze udzielałam wymijających odpowiedzi.
- Na jakim promie do ch… - bycie wampirem troche wpłynęło na jej psychikę, dlatego zaczęła bluźnić, jednak ja odruchowo zakryłam głośnik ręką.
- Mamo! – powiedziałam oburzona. – Na promie do USA, muszę pojechać do La Push.
A co mi tam… I tak to ze mnie wyciągną. Moim największym szczęściem było to, że nie widziała mnie ciocia Alice. Gdyby nie to, nie doszłoby do większości moich wybryków.
- Gdzie jest?? – usłyszałam jakby stłumiony głos taty.
- Córciu – zawsze tak mówiła, kiedy chciała mnie udobruchać. – Dlaczego jedziesz do rezerwatu?
- Bo mam tam do załatwienia pewną sprawę – znowu wymijająca odpowiedzieć. Jakbym nie mogła powiedzieć prosto z mostu, o co chodzi.
- Jaką sprawę? – tacie udało się dostać do własnego telefonu.
- Nie martw się tato. Muszę porozmawiać z Billy’em.
- A po co? – ah, ta dociekliwość rodziców…
- Mam tam sprawę. – powtórzyłam się
- Jaką?
- Ważną.
- Czyli?
- Oh tato… Po prostu… - i zdałam mu relacje z całego dzisiejszego dnia.
- Myślę, że postępujesz dość pochopnie. Trzeba było porozmawiać z tym chłopakiem. Może on wcale nie ma nic wspólnego z … - tutaj się zawahał- …Jacobem. Za szybko to zrobiłaś.
- Wiem, wiem… - ojciec jak zwykle miał racje, ale skoro już jestem na tym promie to załatwię sprawę do końca.
- Skoro wiesz to, czemu tam pojechałaś?
- Nie wiem – opowiedziałam zbita z pantałyku.
- Więc właśnie. Nie wysiadaj z tego promu i wróć nim do Kanady.
- O nie! Jestem już tak daleko i nie zawrócę.
- Posłuchaj mnie, nie masz tam, czego szukać.
- Czy ty przypadkiem nie chcesz żebym tam pojechała?
Cisza.
- Wróć do domu, martwimy się z mamą o ciebie.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Renesmee – od dawna nie używał pełnej formy mojego imienia, musiał się naprawdę zdenerwować. – koniec dyskusji, wracaj do domu.
- Nie! – dalej stawiałam na swoim. - Dlaczego nie chcecie żebym tam pojechała?
Znowu cisza.
- Nessi, kochanie – tym razem telefon przejęła mama – nie powinnaś tam jechać, bo…
Z jakiegoś powodu nie dokończyła swojej wypowiedzi.
- Mamo, dlaczego? –nie słyszałam już nic poza szumem oceanu. – Mamo? Halo? Jesteś tam?
Spojrzałam na wyświetlacz, ale nic nie zobaczyłam. Z ekranu ziało czernią. Potrząsnęłam urządzeniem. Rozładował się.
     W napadzie furii wrzuciłam go do wody. A było tak blisko, żeby dowiedzieć się, co ukrywają przede mną rodzice. Głupi, bezużyteczny środek komunikacji. Jak na złość musiał wyładować się w takim momencie. Tak jakby wszystkie nadprzyrodzone siły zebrane przez mojego tatę w celu nie dopuszczenia do odkrycia prawdy, nagle się ukazały. To nie mógł być zbieg okoliczności, że w tym momencie wyczerpała mi się bateria. Zresztą nie wierzyłam w zbiegi okoliczności.
   Dysząc nad swoim nieszczęściem, patrzyłam na mój znikający w falach środek komunikacji. O BOŻE! MÓJ telefon… No to świetnie. Jedyny łącznik ze światem właśnie topi się w tej bezkresnej toni.
   Rozpłakałam się. Czemu wszystko było przeciwko mnie? Nawet ta woda. Nawet mój tato. Nic mi ostatnio nie wychodziło.
   Zmęczona i rozdrażniona znowu opadłam na ławkę. Właściwie to się na niej położyłam i zasnęłam.

Ostatnio edytowany przez Clarie (2009-05-14 20:27:39)


http://img180.imageshack.us/img180/5985/beztytuux.jpg

Offline

 

#18 2009-05-15 12:36:48

Dredzio

Wampir

3381926
Zarejestrowany: 2009-04-01
Posty: 271

Re: Więzy krwi

O, w końcu nowy rozdzialik. Bo już nie mogłam się doczekać.

Po przeczytaniu na myśl przychodzi mi tylko jedno: o wiele lepiej niż poprzednie rozdział! Brawo, tak trzymaj.
I plus za betę. Ale tym razem przyczepię się do przecinków. ^^” Bo czasem ich nie ma, a czasem są niepotrzebne.

Na początku chciałam na Ciebie nakrzyczeć za ten dzbanek wody – bo po co aż tyle? Kto zamawia dzbanek wody? Ale ładnie to wytłumaczyłaś i podoba mi się to, że dajesz Renesmee nowe cechy.

I mamusia, i tatuś! xD Tak, tak. Masz za to u mnie duży plus. xd”
Chociaż... No dobra, sama tego chciałam. xD Ale... No w niektórych momentach nie Renesmee musiała już dodawać „mamo” i „tato”. Ale chciałam mamę i tatę, to mam. xD

Dobra. Zgadzam się, że bycie wampirem mogło odmienić Bellę. I jej psychikę. Jak również tok myślenia. Ale, żeby na złe?! Nie, nie, nie! W ogóle tego nie kupuję! (przyznam Ci rację, jeśli mi to ładnie wytłumaczysz ^^”) No i półwampir, który nie chce usłyszeć zwykłej „cholery”? Lekka przesada. No chyba, że Bella jest bardziej zła, niż myślałam. xD

Przeprasza, ale... Jak można dyszeć nad swoim nieszczęściem? Taki mały zgrzyt. xd" zonk desu xd"



Może nie da się tego wywnioskować, z powyższej, bardzo chaotycznej wypowiedzi, ale podobało mi się. Akcja ładnie zwolniła, ale też nie ciągnęła się jak flaki z olejem. Nie. Złe porównanie, ale wiadomo o co chodzi. xD I już, kurczę, nie mogę się doczekać dalszego ciągu.

PS Jeszcze co do tego tytułu. Wiem, że już go masz, ale ja mam nerwicę natręctw i bardzo przeszkada mi to "narazie bez tytułu". xD Napisz może do Alice, bo jako admin powinna mieć możliwość zmiany nazwy tematu.

Ostatnio edytowany przez Dredzio (2009-05-15 12:41:15)

Offline

 

#19 2009-05-15 19:06:37

Annusia

Wampir

3361117
Skąd: Wieluń
Zarejestrowany: 2009-05-04
Posty: 109

Re: Więzy krwi

No,super jest ten nowy rozdział!Pisz dalej,pisz...


Ci, których kochamy nie umierają, bo miłość jest nieśmiertelna.

Offline

 

#20 2009-05-19 21:12:36

Clarie

Wampir

3777215
Skąd: Szczecin
Zarejestrowany: 2009-04-17
Posty: 218

Re: Więzy krwi

napisałam do Alice już jakiś czas temu, ale na razie nic się nie dzieje...
co do Belli to chodziło mi coś po głowie dlaczego tak własnie sie zachowuje, ale teraz jakoś nie mogę to ułożyć w logiczną całość, wiec jak do tego już dojdę, to spróbuje to wytłumaczyć:)

Ostatnio edytowany przez Clarie (2009-05-19 21:13:05)


http://img180.imageshack.us/img180/5985/beztytuux.jpg

Offline

 

#21 2009-05-25 14:38:00

Clarie

Wampir

3777215
Skąd: Szczecin
Zarejestrowany: 2009-04-17
Posty: 218

Re: Więzy krwi

IV
beta: Agus

   Biegłam przez zieloną puszcze. Znałam to miejsce. Mknąc przed siebie powoli zdawałam sobie sprawę, dlaczego kojarzę ten las. Ta zielona niezniszczona przez cywilizacje enklawa to lasy dookoła Forks. Tylko, czemu biegłam? Wykorzystując swoją nadludzką siłę szybko pokonywałam duże odległości.
   Nagle wpadłam w wielkie zarośla paproci. Zatrzymałam się, wyszłam z nich zdenerwowana. Otrzepałam się z liści i zdałam sobie sprawę gdzie jestem.
    Polana była idealnie okrągła tak jakby została stworzona przez człowieka. Zielona trawa falowała w lekkim wietrze, mieniąc się magicznie z powodu zachodu słońca. To była polana moich rodziców, na którą raz mnie zabrali.
   Coś zaszeleściło w zaroślach na prawo. Stanęłam prosto, napinając mięśnie w oczekiwaniu. Ktoś kotłował się w paprociach z dobrą minutę. Dlaczego nie uciekłam? Zamiast tego nie mogłam się poruszyć jakby coś przygwoździło mnie do podłoża. Po chwili ta dziwna postać wypadła na polanie przewracając się twarzą do ziemi.
   Nie ruszała się, a raczej nie ruszał się,bo był to mężczyzna. Dobrze zbudowany, wysoki, w obszarpanych szortach, bez butów, z gołymi, brudnymi plecami. Żył, bo oddychał nie równo. Włosy miał do łopatek, poplątane, gdzie niegdzie wystawały z nich różne paprochy, liście, a nawet jedna mała gałązka. Mimo że przedzierał się dość szybko przez zarośla nie miał żadnego zadrapania.
  Wzdrygnęłam się, bo mężczyzna zaczął powoli unosić głowę. Miał gęste rozczochrane brwi, które widać było nawet spod przydługiej grzywki. Wyglądał na zmęczonego, miał worki pod oczami. Lekki zarost podkreślał jego mocno zarysowaną szczękę. Nagle z za grzywki błysnęło jego prawe oko. Było dzikie, przekrwione białko i rozszerzona źrenica powodowały, że wyglądał jeszcze bardziej przerażająco.
  Usiadł i rozejrzał się po polanie. Dopiero teraz mnie zauważył. Cofnęłam się o krok. Jego źrenice rozszerzyły się jeszcze bardziej i zdziwiłam się, że to w ogóle było możliwe. Też się mnie przestraszył. Odgarnął grzywkę z twarzy i zobaczyłam cztery zmarszczki zniekształcające jego czoło. Wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem zmieszanym z przerażeniem.
  Nagle wstał i bez słowa odwrócił się wskakując z powrotem w paprocie.
- Czekaj! – krzyknęłam odruchowo nie zastanawiając się nawet po co to robię.
I rzuciłam się w pogoń za nim.
Myślałam, że złapie go od razu, a jednak się pomyliłam. Potrafił biegać tak szybko jak ja.
Biegłam za nim zmierzając do serca puszczy. Kiedy przestałam być świadoma jak długo już biegnę, on się zatrzymał. Stanęłam jakieś 15 metrów od niego.
- Czego ode mnie chcesz? – miał strasznie zachrypnięty głos, tak jakby nie mówił od dłuższego czasu. Zrobił przy tym groźną minę jakby chciał mnie przestraszyć, ale jego głos wyrażał raczej zrezygnowanie.
- Nie wiem… - zachowałam się jak głupie dziecko, ale co miałam wymyślić.
- To zostaw mnie w spokoju – już się odwracał.
- Nie!
Uniósł swoje rozczochrane brwi w wyrazie zdziwienia.
- Jesteś wilkołakiem? – spytałam prosto z mostu. Biegnąc zdałam sobie sprawę, kogo gonie. Ta szybkość, wzrost, brak ran i dzikość malująca się na twarzy. Wampirem nie mógł być, bo słyszałam jego serce.
- Ja…? Co… W ogóle skąd o tym wiesz?
- Bo wiem. – nie mogłam mu wyjawić prawdy o sobie.
- Powiedz skąd o tym wiesz! – zaczęły drżeć mu ręce.
- Wiem, bo… bo… - wiedziałam, co oznaczały jego konwulsyjne drgawki, musiałam wyjawić mu prawdę. -…Bo jestem półwampirem.
Zamarł. Zamknął oczy i schował twarz w dłoniach. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Po jakiejś minucie zabrał dłonie z twarzy, ale nadal nie otwierał oczu. Coś się w nim zmieniło. Znikły jego cztery bruzdy na czole, a rysy twarzy złagodniały. Uśmiechał się błogo. Byłam coraz bardziej zdziwiona. Nagle znowu jego twarz stężała, otworzył oczy i zbadał mnie wzrokiem od stóp do czubka głowy. Zrobił jeden krok do przodu i zatrzymał się zastanawiając się czy może podejść bliżej.
- Ness? –zapytał niepewnie, tak cicho że usłyszałam go tylko dzięki swoim rozwiniętym zmysłom.
- Skąd znasz moje imię? – wstrząsnął mną.
- Nessi to ja… - zrobił kolejny krok do przodu.
- Jacob? Jake to ty? – rozpłakałam się. Podbiegłam do niego i wskoczyłam w jego rozgrzane ramiona. – Tak tęskniłam… nawet nie wiesz… Jake… - chlipałam w jego szyje.
- Już dobrze, spokojnie kochana… - głaskał mnie uspokajająco po włosach.
- Tak się zmieniłeś. Co się z tobą działo? – dotyk jego dłoni na mojej głowie sprawił, że się rozluźniłam.
- To długa historia. Ale teraz musimy uciekać.
Odsunęłam się od niego.
- Dlaczego?
- Nie jestem już członkiem sfory. Byłem tam na chwile i nikt nie ucieszył się z mojej wizyty, a Billy’ego tam nie ma. Ty też nie możesz tu zostać. Cullenów już przecież nie ma w Forks, więc nie chroni cię pakt.
- Co? Przecież jestem wpojona w ciebie, nie mogą mnie atakować… I gdzie jest Billy?
- O niego się nie martw, jest u mojej siostry na Hawajach. Nie mogli cię atakować, kiedy ja byłem w sforze, teraz jesteś ich naturalnym wrogiem.
- To idźmy już stąd… – pociągnęłam go za rękę żeby się ruszył, ale on stał uśmiechając się głupkowato.
- Nie w te stronę.
Zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok. To było do przewidzenia… Brak rozeznania w terenie podczas stresujących sytuacji to jedna z moich najbardziej rozwiniętych ludzkich cech.
  Teraz on wziął mnie za rękę i zaczęliśmy biec. Nie krępując się ciszą spoglądaliśmy, co jakiś czas na siebie. Jacob nie wyglądał już na takiego zmęczonego, twarz jakby mu rozjaśniała i uśmiechał się do mnie z czułością. Jego oczy straciły te straszną dzikość, teraz świeciły w nich radosne iskierki.
  Nagle usłyszałam przeszywający moje ciało dźwięk, strasznie głośny i denerwujący.
- Nessi… Muszę odejść – nie wiem, dlaczego mnie to nie zdziwiło, chyba się tego spodziewałam.
- Musisz? – ten okropny dźwięk nadal wydobywał się niewiadomo skąd.
- Niestety tak, żegnaj ukochana. – puścił moją rękę i odwrócił się.
- Nie!
Ale on już odchodził. Wyciągnęłam ramiona próbując go złapać, ale on był już za daleko na taki gest. Szedł powoli tak jakby spodziewał się, że go jeszcze zatrzymam, ale nie mogłam. Ten świszczący w moim mózgu dźwięk powodował, że nie mogłam poruszyć się ani o centymetr. Stałam i patrzyłam jak znika za drzewami. Cały czas towarzyszył mi rozrywający moje wnętrzności gwizd…
  Byłam cała sztywna. Powoli otworzyłam jedno oko, następnie drugie. Świtało. To był tylko sen, a ja leżałam na twardej ławce na statku. Obudził mnie dźwięk gwizdka sygnalizującego, że prom zacumował już na wybrzeżu stanów. Podniosłam się powoli, czując, że kark bolałby mnie niemiłosiernie gdybym była zwykłym człowiekiem, ale ja byłam tylko zesztywniała.
  Nigdy więcej spania na ławkach, pomyślałam. Przetarłam oczy i wstałam na nogi. Ludzie zaczęli już schodzić z pokładu, ale ja poczekałam aż kolejka do wyjścia się zmniejszy. W tym czasie wypatrzyłam na brzegu budkę telefoniczną. To był mój pierwszy cel na stałym lądzie. Musiałam zadzwonić do mamy. Czyżby przyśnił mi się powód, dla którego nie mogłam odwiedzić Billy’ego? Bardzo mnie to dręczyło. Jeśli naprawdę byłam niemile widziana w rezerwacie to się tam nie pojawię. Rozwiąże inaczej swój problem.
  Już miałam schodzić z pokładu, gdy nagle przypomniałam sobie o moim motorze. Jak mogłam o nim zapomnieć! Pobiegłam szybko po niego i jako ostatnia zeszłam z promu. Na ziemi czułam się o wiele pewniej. Podjechałam do budki, jednocześnie wyciągając z kurtki żetony.
  Wykręciłam nasz domowy numer. Rodzice jeszcze nie powinni wyjść do szkoły.
- Tu Edward Cullen, słucham? – usłyszałam w słuchawce.
Szybko odłożyłam ją na widełki. Co ja sobie myślałam dzwoniąc do domu! Przecież z tatą nie mogłam porozmawiać. I tylko zmarnowałam impuls. Powinnam od razu zadzwonić do mamy na komórkę.
  Jeszcze raz wykręciłam numer, ale tym razem ten odpowiedni. Na szczęście odezwała się mama.
- Tak słucham?
- Mamo? – odetchnęłam z ulgą. – Możesz mi powiedzieć, o co chodzi?
- Ness? Tak się cieszę… Martwiłam się o ciebie, dlaczego się rozłączyłaś, a później wyłączyłaś telefon?
- Teraz nie czas na to – powiedziałam zniecierpliwiona. – Dlaczego nie mogę odwiedzić terenów Forks?
- Kochanie nie denerwuj się po prostu… Po prostu wydaje nam się z tatą, że pakt już nie istnieje. Nie chcemy żebyś wpadła w kłopoty. Carlise tam nie ma, więc wilkołaków umowa już nie obowiązuje. Mimo, że nie jesteś całkiem wampirem to możliwe, że coś ci grozi. Jeśli naprawdę ta sprawa jest tak ważna załatw to w inny sposób.
- Dobrze mamo.
- Co? – wyrwało jej się, chyba była zdziwiona, że od razu się zgodziłam. – To znaczy bardzo się cieszę, że się ze mną zgadzasz. Zobaczymy się niedługo?
- Myślę, że tak. Kocham cię mamo, pa. – powiedziałam na zakończenie.
- Ja ciebie też skarbie, trzymaj się.
Odłożyłyśmy słuchawki. Odczekałam chwile i wyjęłam kolejne żetony. Wiedziałam gdzie musze teraz zadzwonić. Musiałam się upewnić czy naprawdę nie mogę tam pojechać. Wyszukałam w mojej głębokiej pamięci dawno nieużywany numer, włożyłam żeton do automatu i wykręciłam numer.

Ostatnio edytowany przez Clarie (2009-05-25 14:39:27)


http://img180.imageshack.us/img180/5985/beztytuux.jpg

Offline

 

#22 2009-05-25 14:55:44

Annusia

Wampir

3361117
Skąd: Wieluń
Zarejestrowany: 2009-05-04
Posty: 109

Re: Więzy krwi

Jedno zdanie:
Pisz następne !
Kurczę,nie sądziłam że to mi się tak spodoba !
W ogóle ta akcja z paktem,albo z tym snem...no jak dla mnie bomba !
Już z niecierpliwością czekam na kolejne !


Ci, których kochamy nie umierają, bo miłość jest nieśmiertelna.

Offline

 

#23 2009-05-25 17:50:56

Dredzio

Wampir

3381926
Zarejestrowany: 2009-04-01
Posty: 271

Re: Więzy krwi

No to jedziem od początku.
Jestem przeczulona na wszelkie braki ogonków. Beta też człowiek, mogła nie zauważyć tych braków. No i znów było kilka błędów interpunkcyjnych, ale zdecydowanie mniej, i znów nie takich dużych –dlatego nie wypisałam.

Rozdział - ładny. Błędów dużo nie było, a że rzucały mi się w oczy, to już moje prywatne skrzywienie. xD Wiesz? Powypisuję Ci je nawet. xD
Błędy ort.

Po chwili ta dziwna postać wypadła na polanie przewracając się twarzą do ziemi.

Polanę

(…)nie ruszał się,bo był to mężczyzna.

Spacja po przecinku.

Żył, bo oddychał nie równo.

Nierówno pisze się razem.

Nagle z za grzywki

Zza, bez spacji.

Myślałam, że złapie go od razu(…)

Złapię

Biegnąc zdałam sobie sprawę, kogo gonie.

Gonię

Znikły jego cztery bruzdy na czole (…)

Zniknęły

chlipałam w jego szyje.

Szyję

Byłem tam na chwile(...)

Chwilę

Jego oczy straciły te straszną dzikość(…)


Rozwiąże inaczej swój problem.

Rozwiążę

Odczekałam chwile(…)

Chwilę

Wiedziałam gdzie musze(…)

Muszę

- Bo wiem. – nie mogłam mu wyjawić prawdy o sobie.

Po bo wiem bez kropki.
Zdania, które mi zgrzytały

Otrzepałam się z liści i zdałam sobie sprawę gdzie jestem.

Zabrakło mi tu Otrzepałam się z liści i zdałam sobie sprawę z tego, gdzie jestem.

Dlaczego nie uciekłam? Zamiast tego nie mogłam się poruszyć jakby coś przygwoździło mnie do podłoża.

Zamiast czego? Chciałaś napisać, że zamiast uciekać? To wtedy pierwsze zdanie powinno być inne. Może coś takiego?
Chciałam uciekać, ale zamiast tego nie mogłam się poruszyć. Jakby coś przygwoździło mnie do podłoża

Żył, bo oddychał nie równo.

Z tego zdania wynika, że warunkiem życia jest nierówne oddychanie. 

Było dzikie, przekrwione białko i rozszerzona źrenica powodowały, że wyglądał jeszcze bardziej przerażająco.

Z tego zdania wynika, że przekrwione białko, było dzikie. Interpunkcja.
Było dzikie. Przekrwione białko i rozszerzona źrenica powodowały, że wyglądał jeszcze bardziej przerażająco.

Carlise tam nie ma, więc wilkołaków umowa już nie obowiązuje.

Szyk zdania. Nieładnie to brzmi. No i jeszcze te wilkołaki mi nie pasują… A może: (…)więc umowa nie obowiązuje już sfory.
A, i powinno być Carlisle’a.
Insze niejasności

Nagle wpadłam w wielkie zarośla paproci.

Jak ona niby miała to zrobić? Czy Edward nie tłumaczył trzy razy(!) Belli w Zmierzchu, że nie ma opcji, żeby na coś wpadł? A półwampir to dla mnie wampir, tylko, że z pracującymi organami wewnętrznymi, reszta ma być jak u zwykłego wampira. Chyba, że odchodzisz od kanonu i kreujesz własnego półwampira –wtedy nie mam się czego czepiać. Ale… Gdybyś jednak trzymała się kanonu, a to nie byłby sen… To ja nie ręczę za siebie. xD Bo we śnie wszystko może się zdarzyć, nawet półwampir zamieniający się w wilka, radośnie hasający ze stadem jednorożców z Grzegorzem Gwiździbrzdąkiem na czele.

Zatrzymałam się, wyszłam z nich zdenerwowana.

Jak człowiek na coś wpadnie (półwampir też, ale tak się tylko mówi xD), to chyba logiczne, że się zatrzymuje. Czy Ty wpadasz na coś, a dopiero potem nakazujesz robie, żeby się zatrzymać? xD Tego się czepiam.
Opis polany… Jakby ciutkę trochę za bardzo z książki…


A, i uważaj na powtórzenia. Jak się wczytałam, to znalazłam kilka, ale kiedy nie skupiałam się na budowie zdań, to tego nie zauważyłam, bo ja też powtórzenia często robię. xD No i rozdział wyszedł Ci bardzo ładnie. Te moje proponowane zdania, to tylko sugestie, nie musisz się koniecznie do nich stosować.
Renesmee w końcu dopłynęła i pozostaje nam tylko czekać, jak dalej potoczą się wypadki. Wybacz, ale zapomniałam… Dlaczego Jacob i Renesmee nie są razem? Kto kogo zostawił? Jakoś tak zaczęło mnie to nurtować…
Ciekawa jestem, czy nasz półwampir odziedziczył coś więcej po mamie – czyli pseudo prorocze sny. ^^” Bo kiedy wprowadziłaś postać Jacoba, to miałam ochotę iść i Cię uściskać, bo brakuje mi go tu! Jego miejsce jest przy ukochanej istotce, w którą się z resztą wpoił… A potem Jake nagle i bez powodu sobie znika… No teraz to ja już naprawdę chciałam do Ciebie iść, ale zgoła z innych powodów. xD Na szczęście to wszystko tylko sen (z którego jestem bardzo zadowolona, nie wiedzieć czemu ^^).
Pozdrawiam,
Dredzio

Offline

 

#24 2009-05-25 18:29:29

Clarie

Wampir

3777215
Skąd: Szczecin
Zarejestrowany: 2009-04-17
Posty: 218

Re: Więzy krwi

Dredziu dziękuje Ci za tak obszerny komentarz i chciałam zauważyć, że robią się one coraz dłuższe;P
oczywiście taka krytyka mi tylko pomaga, więc dzięki, że w ogóle Ci się chce;]

kilka rzeczy wytłumaczę:

Po chwili ta dziwna postać wypadła na polanie przewracając się twarzą do ziemi.
Polanę

pisałam w wordzie i oczywiście podkreśliło mi to słowo... a napisałam "polane" i bezmyślnie zmieniłam na to co widnieje w tekście

(…)nie ruszał się,bo był to mężczyzna.
Spacja po przecinku.

głupi błąd;P

Żył, bo oddychał nie równo.
Nierówno pisze się razem.

wiedziałam...  ;|

xD Bo we śnie wszystko może się zdarzyć, nawet półwampir zamieniający się w wilka, radośnie hasający ze stadem jednorożców z Grzegorzem Gwiździbrzdąkiem na czele.

no właśnie;D

Opis polany… Jakby ciutkę trochę za bardzo z książki…

w książce było inaczej... chociaż dawno nie czytałam Zmierzchu, więc mogłam trochę za bardzo przybliżyć się do orginału:) a nawet jeśli, to o to chodziło, bo przecież musiałam jakoś dać do zrozumienia, że to ta sama polana

Dlaczego Jacob i Renesmee nie są razem? Kto kogo zostawił? Jakoś tak zaczęło mnie to nurtować…

do tego chyba można dojść po pierwszym rozdziale - nie wiadomo dlaczego...
chociaż może kiedyś jak się rozwinie akcja to to wytłumaczę;]

to chyba wszystko,
mam nadzieje że już nie będę Ci przysparzała możliwości do napisania tak obszernych komentarzy i nie będzie się już miała do czego przyczepić, co zmusi Cię do wyszukiwania najbardziej niewidocznych błędów;D
Dzięki jeszcze raz;)


http://img180.imageshack.us/img180/5985/beztytuux.jpg

Offline

 

#25 2009-05-25 19:24:37

Dredzio

Wampir

3381926
Zarejestrowany: 2009-04-01
Posty: 271

Re: Więzy krwi

Proszę uprzejmie.
I nie musisz się tłumaczyć za błędy... Wiadomo, zdarzają się.

Co do tej polany... Naczytałam się tylu ff'ów, w których występuje polana... No i już sama nie wiem, co jest prawdą. ^^" (czyt. co tam Meyer sobie wymyśliła) Myślę, że mogłaś opisać sobie jakąkolwiek śliczną polankę i te zdanie

To była polana moich rodziców, na którą raz mnie zabrali.

całkowicie wszystko załatwia. Już każdy fan sagi wie, która to polana.

A, wiesz co? Jakbym się postarała, to mogłabym walnąć taki komentarz, że ho ho. xd" I to pod tekstem absolutnie bezbłędnym... Ale, że leniwy ze mnie człowiek... xD

Uh! Wiedziałam, że czegoś zapomniałam wcześniej...
Oczywiście Weny życzę! Bo już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów:D

Ostatnio edytowany przez Dredzio (2009-05-25 19:26:06)

Offline

 

#26 2009-06-16 17:38:02

Dredzio

Wampir

3381926
Zarejestrowany: 2009-04-01
Posty: 271

Re: Więzy krwi

Już trzy tygodnie minęły…
Clarie, co dalej z Więzami krwi? Bo ja tak sobie czekam i czekam… ^^” Daj chociaż znak, napisz, że nie masz czasu, albo, że nowy rozdział już niedługo.
Bo ja już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.

Offline

 

#27 2009-06-16 20:50:09

Clarie

Wampir

3777215
Skąd: Szczecin
Zarejestrowany: 2009-04-17
Posty: 218

Re: Więzy krwi

aż trzy tygodnie?;O
nie zdawałam sobie z tego sprawy...;p
Wen do mnie nie przychodzi... nie wiem może poprosisz Zenona aby jakiś swoich kolegów z branży do mnie wysłał?

poza tym ostatnio jestem jakaś zmęczona, wszystko mnie boli, więc nawet ochoty nie mam żeby coś naskrobać...
ale w najbliższym czasie(nie wiem ile to 'najbliższy czas') postaram się coś z siebie wycisnąć


http://img180.imageshack.us/img180/5985/beztytuux.jpg

Offline

 

#28 2009-06-16 22:57:30

Dredzio

Wampir

3381926
Zarejestrowany: 2009-04-01
Posty: 271

Re: Więzy krwi

Ah, znam to... ^^
Może po zakończeniu szkoły, będzie lepiej...?
Nie martw się, na pewno szepnę o Tobie słówko Zenonowi.
I nie wyciskaj nic na siłę. ^^ Już kiedyś się na czymś takim przejechałam. Lepiej poczekaj na Wena, i dopracuj sobie rozdzialik. ^^" Na taki mogę czekać choćby miesiąc.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plUstka pokoje