Clarie - 2009-04-28 20:59:06

Wiem, że moje opowiadanie nie przebije raczej tych które pojawiły się wcześniej, ale postanowiłam to opublikować. :)

WIĘZY KRWI



***
Był późny wieczór, a ja nadal czekałam na Jacoba. Obiecał mi, że wróci za chwile a nie było go już kilka godzin.
- Mamo! Gdzie jest Jake? – pytałam w kółko.
- Nie wiem kochanie. Na pewno niedługo wróci.
   Niedługo przedłużyło się w bardzo długi dla mnie czas. Nie widziałam go tydzień. Już nawet mój tato Edward zaczął się o niego niepokoić. Kiedy minęło 8 dni zaczęłam prosić mamę.
- Zadzwoń do Billego, proszę. Tak bardzo się o niego martwię.
- Nessi, przestań się zadręczać. Jestem pewna, że nic mu nie jest. Musiało mu coś wypaść- jednak widać było, że mama ukrywa przede mną swoje prawdziwe odczucia.
Chwile później usłyszałam jak cicho rozmawia z tatą.
- Wiesz co z się stało z Jacobem?
- Spotkałem się wczoraj na skraju granicy z Samem. Nic o nim nie wie. Nie słyszy jego myśli, członkowie jego sfory też stracili z nim kontakt.
- Oh… - mama cicho westchnęła.
- Tak wiem, najwyraźniej Jacob zaginął, ale na razie nie mówmy o tym Ness.
Zapłakałam w poduszkę. Straciłam mojego Jacoba. Osobę, która była mi bliższa niż rodzice, która rozumiała mnie bardziej niż kochana Esme, która troszczyła się o mnie bardziej niż Rose. Zgubiłam moje słońce. Nic już mi nie zostało.
    Nie wiedziałam, co mam zrobić. Przestałam nawet pokazywać innym swoje przemyślenia. Zaprzestałam używać swojego daru, jakbym chciała tym zadośćuczynić innym. Rodzice domyślali się chyba, co mi jest, ale nie poruszali tego tematu. I dobrze, nie chciałam o tym rozmawiać. Z nikim.

   
      Minęło już 5 lat. Od jakiegoś czasu się nie zmieniam. Przestałam też tak niemiłosiernie tęsknić. Wiem, że to nigdy nie minię, ale postanowiłam żyć. Jestem pewna, że gdyby nie zniknął, ja nadal mieszkałabym w Forks.
      Wyglądam teraz prawie jak moja mama. Włosy mam takie jak ona, tylko odrobinę dłuższe. Oczy, czyli to, co najbardziej w sobie lubię, potrafią zmieniać kolor. I to według mojej woli. Mogę mieć zielone jak tata, lub czekoladowe jak mama. Wolę zielone, wtedy nie wyglądałam jak siostra bliźniaczka własnej matki.
      Przestałam wpatrywać się w lustro i opłukałam twarz. Musiałam się już zbierać.
     Z rodzicami zamieszkaliśmy w Kanadzie. Chodzimy do jednej szkoły i udajemy rodzeństwo.
    To już druga klasa liceum. Wcześniej cały czas uczyłam się w domu, bo za szybko się zmieniałam, jednak teraz, kiedy ‘się zatrzymałam’ mogłam wreszcie trafić do świata ludzi.
    Wyszłam ze swojego pokoju i zeszłam po schodach na dół. Nasz dom był większą kopią chatki od Esme. Uwielbiałam to nasze pierwsze mieszkanie. Tu było całkiem podobnie, jedyna zmiana to dobudowane piętro- prawie całe dla mnie.
   Bella i Edward już wyszli, wiec musiałam dostać się do szkoły sama. Weszłam do przestronnego garażu, stały tam cztery samochody i moje cacko. Czarny harley stojący na końcu garażu był moim oczkiem w głowie. Sprezentowałam go sobie na zeszłoroczną gwiazdę. Motory to moja największa słabość. Na szczęście tata mi zawsze ulega, przez co mama też. Oczywiście przestrzegam przepisów i takie tam. W innym wypadku nigdy nie pozwolono by mi dosiadać takiej maszyny.
    Założyłam skórzaną kurtkę, kask i wsiadłam na motor. Dojazd do szkoły zajął mi tak mało czasu, że nawet mnie to rozczarowało. Lubiłam dłuższe podróże.
   Weszłam do szkoły chwile przed dzwonkiem na lekcje. Pierwsza była trygonometria. Nienawidziłam przedmiotów ścisłych. Znaczy dawałam sobie świetnie radę, ale nigdy mnie to nie kręciło. Zwłaszcza z tak nudnym nauczycielem, jakim był prof. During. Prawie jak nudny, śmiałam się w duchu za każdym razem, gdy myślałam o jego nazwisku.

   W klasie siedziałam sama. Z własnej woli nie zaprzyjaźniłam się z nikim. Wiedziałam, że przecież i tak opuszczę to miejsce. Jedynie podczas lunchu siedziałam z rodzicami. Jednak dzisiaj ich nie było. Na początku się zdziwiłam, bo nic mi nie powiedzieli, ale chyba zmogło ich pragnienie. Mnie na szczęście takie problemy nie dotyczyły. Polowałam najwyżej dwa razy w miesiącu.
   Tak więc siedziałam w samotności przy stoliku grzebiąc widelcem w jakimś makaronie. Nagle usłyszałam osuwające się krzesło. Odwróciłam głowę.
- Tu jest zajęte – powiedziałam oschle.
- Jakoś nikt oprócz ciebie tu nie siedzi – chłopak, który zajął miejce obok mnie był zbyt pewny siebie, już chciałam na niego warknąć ale się powstrzymałam. A co mi tam. Jutro już nie będzie tu dla niego miejsca.
- Tylko dzisiaj nikogo nie ma.
Chłopak lekko się zmieszał. Jakoś go nie kojarzyłam. Nasza szkoła była mała i znałam każdą twarz, ale jego nie.
- Jesteś nowy? – zapytałam, nie powinnam tego robić jednak wyglądał tak jakbym go kiedyś spotkała.
- Tak, przeprowadziłem się tu z rodzicami.
- Nie wiem czemu ale wydaje mi się, że ciebie znam.
- To niemożliwe, tam gdzie mieszkałem nie było nikogo tak intrygującego.
- Intrygującego? – powtórzyłam.
- No tak, jesteś najładniejsza na tej stołówce, a siedzisz tak samotnie. Wyglądasz na smutną.
Chłopak przesadził. Nawet nie zna mojego imienia, ani w ogóle mnie, a gada takie rzeczy.
- Hmm… - pierwszy raz nie wiedziałam co powiedzieć.
- A jak masz na imię? – zapytał nagle.
- Ness – odpowiedziałam odruchowo.
- To zdrobnienie od Vanessy?
- Nie – zdenerwowałam się, każdy mnie tak mylił – mam na imię Renesmee.
- Ciekawe imię.
- Wiem – powiedziałam po prostu, miałam dosyć tej rozmowy. Zawsze w szkole miałam spokój, a tu nagle jakis natręt.
- Nie chciałem cię zdenerwować – zauważył moje emocje.
- A ty jak masz na imie? – postanowiłam jednak kontynuować, co jak co, ale mama nauczyła mnie być uprzejmą.
- Billy, po ojcu, którego nigdy nie znałem. – skrzywił się mimowolnie. Ja też się skrzywiłam. Billy kojarzył mi się z tym o kim nie chciałam pamiętać.
O BOŻE!
     Czemu ja wcześniej tego nie zauważyłam? Już wiem, dlaczego kojarzyłam te twarz… Ten sam uśmiech, takie same włosy, ciemna karnacja, brązowe oczy i ojciec Billy. Ale to przecież nie możliwe.
*** 

liczę na szczere komentarze i te krytyczne bo to własnie pozwoli mi się rozwinąć w lepszym kierunku :)

Dredzio - 2009-04-28 22:54:29

Przepraszam, że tak zacznę, ale to jest cudo http://img262.imageshack.us/img262/4770/beautiful.gif

Dobra, a teraz na serio. xD
Na początek, podoba mi się to, że historia jest z punktu widzenia Renesmee, bo mało o niej ff'ów jest. No dobra, spotkałam się z kilkoma, ale tam jest opisana albo wielka miłość R&J, albo nienawiść jaką Renesmee darzy Jacoba. A tu jest nieszablonowo. :) No i zapowiada się ciekawie. Ale dlaczego nie ma Jake'a? :( Mam nadzieję, że kiedyś się pojawi... Bo on mi jakoś tak pasuje w Twoim ff. ;)
Piszesz w sposób ciekawy i fajny. Ale rzuciło mi się w oczy kilka literówek, a niektóre zdania mi zgrzytały. Przydałaby się beta. :)
Czekam na więcej!

edytować muszę, bo mnie wczoraj gwałtownie z kompa zrzucono... ^^"

Mam dwa większe zastrzeżenia. Na początku bardzo ładnie; mama, tata, tak ma być. Ale dlaczeo potem nagle jest Bella i Edward? Bardzo mi to zgrzyta, bo nie wyobrażam sobie, zwracać się do swoich rodziców po imieniu. I... i... zapomniałam. ==" Chyba chciałam wspomnieć, że na początku ten dialog wydał mi się sztuczny, ale jednak po zastanowieniu się, stwierdzam, że jest w porządku. :)

A. No i tytuł! Tak nie może być. Zanim gdziekolwiek, cokolwiek, ktokolwiek i kiedykolwiek wstawia, nie może zostwić swojej pracy bez tytułu. Tak nie może być i kropka. Proszę, wykombinyj coś szybko. ;)
Pozdrawiam
Dredzio

mrangel - 2009-04-29 12:44:47

jest super! Bardzo ciekawe opowiadanie, trzyma w napięciu. Czekam na kolejne !

Clarie - 2009-04-29 19:03:33

dzięki za te oceny;]

1. co do tytułu to opowiadanie go nie ma ponieważ ja nawet sama jeszcze nie wiem co się bedzie działo dalej, wiec nie chce wymyślać jakiejś nazwy, która nie będzie miała później nic wspólnego z fabułą;) (ale coś mi już chodzi po głowie)

2. nazywanie rodziców chciałam wytłumaczyc, ale nie za bardzo wiedziałam jak to wcisnąć w ten rozdział, więc może w następnym.

3. a co do dialogów to nigdy nie byłam w tym kierunku kreatywna, wiec dobrze, że może być;P

Dredzio - 2009-04-29 19:20:53

Ad. 2 Niee... No proszę powiedz mi dlaczego...?
:)
No bo ja tego nie trawię. ^^

Clarie - 2009-04-29 19:27:24

to jest tak oczywiste ze nawet liczyłam na to ze się po prostu domyślicie ;)

Dredzio - 2009-04-29 19:40:41

Że niby coś w ten deseń, że Renesmee ma do nich żal, o odejście Jacoba?
Nie, no ja to wiem, ale mi to nie pasuje. Chyba, że nie mogę się dopatrzeć innych powodów... =="


edit:
Przyzwyczajenie?! WTF?!

Przepraszam, ale musiałam. Czy mi się wydaje, czy ona ma umysł wampira? Czy wampiry nie są na tyle sprytne, żeby zapamiętać, że w szkole do mamy i taty mówi się po imieniu, a w domu "mama i tata"? Są.
No i czy nie pisałaś, że poszła do szkoły po raz pierwszy...? To niby kiedy zdążyła się przyzwyczaić?
Sorry, że z taką pretensją, ale ja się czepiam tej Renesmee, jak mówi do rodziców po imieniu. ^^"

Alice-Agnes - 2009-04-29 20:14:52

Tu chyba chodzi o to, żeby Nessie się przyzwyczajiła. Kiedyś próbowałam pisać ff z jej punktu widzenia, a ona chodząc z rodzicami do szkoły nie może mowić : Hej, mamo :D.
Ogólnie fajne. Jest pare literówek. Kolejne cześci bardziej dopracój. Czekam na kolejne części. Brat Jackoba? Super!

Clarie - 2009-04-29 20:57:24

no to właśnie chodziło o to przyzwyczajenie po prostu:)

Clarie - 2009-04-29 22:05:14

kolejna część:
***

Przytłaczająca ciemność ogarniała mnie ze wszystkich stron. Coś nie pozwalało mi oddychać. Po prostu istniałam w nicości.
  Chwila… Chyba coś słyszę? Czy ktoś mnie zawołał? Tak, na pewno… Słyszałam to coraz głośniej. Zdałam sobie sprawę, że mam zamknięte oczy i leże na czymś zimnym. Leże? O nie… Spróbowałam podnieść powoli powieki, ale wydały się strasznie ciężkie. Zmusiłam każdy nerw i komórkę mojego ciała, by pomogła mi je podnieść. Udało się. Delikatnie otworzyłam oczy i oślepiło mnie światło. Nagle znowu zrobiło się ciemno, a raczej jakaś niewyraźna plama zakryła źródło światła. Zamrugałam gwałtownie. Kojarzyłam ten zakłopotany wyraz twarzy…
- Jacob? – Spytałam z niedowierzaniem.- Jake? Co ty tu robisz?
- Ness! – to inny głos, to nie Jake. Westchnęłam – Ness… To ja Billy. Nic ci nie jest?
Głupie pytanie… Leże cała spocona na posadzce, a on się mnie pyta czy nic mi nie jest. Uświadomiłam sobie właśnie, że zaczynam wszystko kojarzyć, skoro potrafię myśleć z taką ironią.
- Nic, a nic… -spróbowałam się podnieść, ale Bill mnie powstrzymał.
- Powinnaś leżeć, zaraz tu przyjdzie pielęgniarka.
To już całkowicie mnie ocuciło. Wyrwałam mu się z siłą, jaka przystała na półwampira. Otrzepałam się i stanęłam wyprostowana przed nim.
- Co to, to nie! Nie potrzebuje pomocy – Może i jej potrzebowałam, ale nie z rąk pielęgniarki. Temperatura mojego ciała odchodziła znacznie od normy. Właściwie to byłam cieplejsza od trupa, ale zimniejsza niż normalny człowiek.
  Szybkim krokiem opuściłam stołówkę. Niestety mój nowy „kolega” pobiegł za mną.
- Ness? Na pewno wszystko w porządku?
- Tak!
- Ale przecież przed chwilą zemdlałaś.
- To, co? – denerwowało mnie w nim wszystko.
- Kto to jest ten cały Jake? – chłopak zmienił taktykę.
- Nikt ważny – chciałam uciąć te rozmowę.
- Ale… Ale przecież pomyliłaś mnie z nim.
- Wydawało ci się.
- Wcale mi się nie wydawało!
- Eh… Sam przed chwilą stwierdziłeś, że ze mną wszystko nie jest w porządku, wiec może mam jakieś omamy??
- Wcale nie twierdze, że z tobą jest coś nie w… Czekaj? Gdzie ty idziesz??
Podchodziłam właśnie do mojej ukochanej maszyny.
- Czy ty chcesz prowadzić w tym stanie? I to motocykl?
- Ta… Bo co?
- Po omdleniu ludzie mają zaburzenia równowagi i koncentracji.
- No, co ty nie powiesz… Ale ja nie jestem zwykłym człowiekiem, dodałam w myślach. Zakładałam już skórzaną kurtkę. Szkoły miałam dziś po dziurki w nosie. Skoro rodzice zrobili sobie wagary, ja też mogłam.
- Zaczekaj, zawiozę cię do domu.
- Nie dzięki, odwiozę się sama.
    Założyłam kask, wsiadłam na motor i dodałam gazu. Ostrym zrywem, utworzyłam za sobą ścianę kurzu. Chciałam się popisać przed tym natrętnym typkiem.
    Krążyłam bez celu wokół miasta już jakieś pół godziny. Cały czas myślałam o nim. Wbił się w moje myśli, jak nieszczęsny rzep, który wczepia się we włosy. To jego pojawienie się właśnie przy mnie musi coś oznaczać. Czy Jacob naprawdę miał brata? Gdyby o tym wiedział na pewno, by mi powiedział. Chyba, że to jakaś rodzinna tajemnica.
  Byłam już blisko domu. Nie wiedzieć, czemu już dawno podjęłam decyzje o tym, co musze zrobić. Zatrzymałam motor przed samym wejściem. Rodziców jeszcze nie było, więc postanowiłam napisać im kartkę.
                                        Kochani!
                                              Muszę wyjechać na kilka dni. Nie martwcie się, to nic poważnego.
                                         Jak wrócicie, to do mnie zadzwońcie, wtedy wszystko wam opowiem.
                                                                                                         Wasza Renesmee


Położyłam liścik na stoiku w przedpokoju. Rozejrzałam się po pustym domu. Dzisiaj wydał mi się taki zupełnie obcy. Może to dlatego, że świat w który wierzyłam  stał się całkiem inny.
   Rozmyślając wyszłam z domu. Wsiadłam na motocykl i ruszyłam w długą podróż, by odwiedzić…


***
mam już tytuł tylko nie wiem jak edytować wątek, żeby go wstawić

~~Brie~~ - 2009-04-30 13:54:16

druga cześć diametralnie rózni się od reszty ;)
jest nawet ciekawsza

tylko dlaczego Nesse zemdlała?
Nie dopatrzyłam się powodu ani na początku ani na końcu

ok szok, chłopak podobny do Jacoba
ale jak półwampir półczłowiek moze zemdleć?

te pytania mnie nurtują

co jeszcze pomysł jest niezły tylko akcja za szybka i niektóre decyzje wydaja się
haotyczne i nieprzemyślane

''Rozmyślając wyszłam z domu. Wsiadłam na motocykl i ruszyłam w długą podróż, by odwiedzić… ''
kogo???

ale ocena za całokształt to 8/10

Dredzio - 2009-04-30 15:38:06

''Rozmyślając wyszłam z domu. Wsiadłam na motocykl i ruszyłam w długą podróż, by odwiedzić… ''
kogo???

Billy'ego Blacka, Brie, Billy'ego. ;)

Nie będę się powtarzać, większość napisała już Brie.

Baaardzo częst zjadasz ogonki w "ę". No i głównie to mi przeszkadza...
Co do tej akcji... Moim zdaniem Renesmee powinna trochę dłużej pochodzić do szkoły. Poznać Billy'ego Juniora lepiej, zapytać go o resztę rodziny i w ogóle. Tak by było chyba prościej, niż jechać do La Push*. xD Ale zapowiada się ciekawie, i chyba jeszcze ten jeden raz mogę Ci wybaczyć pędzącą akcję. ;) Ale na przyszłość - rozpisz sobie rozdziały na spokojnie i wszystko zaplanuj. Wtedy wszystko wyjdzi i będzi tylko lepiej!
Czekam na więcej :D
Zyczę wena, czasu i pomysłu. Tak, tak. Oddzielnie wena i pomysłu. ^^

*chyba, że się mylę co do tego, gdzie jedzie nasz półwampir i cała teoria w łeb wzięła. xd"

~~Brie~~ - 2009-04-30 19:06:26

to Billi miałby drugiego syna nieklei mi się
Ale czekam na rozwinięcie akcji to się kiedyś w końcu dowiem ;)

ania1513 - 2009-04-30 19:58:26

Bardzo mi się podoba twój ff...nie skotkałam się jeszcze z takim pomysłem. :)
wciąga...to na pewno... nie mogę się doczekać co wydarzy się dalej. Pisz następną część i to szybko . :)

MvE - 2009-04-30 21:02:32

ej świetne nareszcie coś nie jest o Belli IEdwardzie bo ten temat mi sie przejadł a Jacoba kojarzę wielka sympatią czekam na ciąg dalszy :)

Annusia - 2009-05-07 15:11:19

Naprawdę fajne to:D Napisz kolejne części:)

Clarie - 2009-05-14 20:25:58

jakoś tak zebrało mi się wczoraj w nocy na tworzenie;P
miłego czytania:)
beta: Agus
III
   Wsiadłam na motocykl i ruszyłam w długą podróż, by odwiedzić Billy’ego Blacka. Nie wiedzieć, czemu musiałam dowiedzieć się prawdy. Właściwie nic już mnie z Quiletami nie łączyło. W mojej podświadomości formowała się cicha myśl, że naprawdę z innych powodów chciałam tam pojechać. Jakaś natarczywa myśl mówiła mi że dowiem się czegoś nowego w wielu sprawach.
   Minęłam granice miasta, zatrzymałam się i zdjęłam kask. Przestrzegałam przepisów, kiedy było trzeba, a teraz nie miałam na to nawet najmniejszej ochoty. Ruszyłam dalej. Pęd powietrza pieścił moją twarz i rozwiewał mi włosy. Uwielbiałam jechać z zawrotną prędkością. Czułam się wtedy taka wolna. Ta nieograniczona prędkość, droga przede mną i obrazy zmieniające się z mrugnięciem oka.
     To przywoływało wspomnienia. Dzięki moim wampirzym cechom pamiętałam wszystko doskonale. Do dopełnienia przeszłych wydarzeń brakowało mi tylko ciepła. Ciepła i odgłosu wielkiego wilczego serca. Czułam się tak jakbym podróżowała na Jacobie. Nie lubiłam powracać do wspomnień o nim, ale przy jeździe moim cudem wszystko stawało się prostsze. Mogłam przywoływać jego głos, patrzeć w jego oczy do woli. To nic nie bolało.
     Zdałam sobie sprawę, że dojeżdżam już do przeprawy promowej. Na pokładzie nie było zbyt wielu ludzi. I dobrze, bo na dzisiaj miałam już dosyć tłumu. Zajęłam miejsce w boksie  w jakiejś podpokładowej restauracji i spojrzałam w menu. Zamówiłam krwisty stek, bo poczułam straszny głód. Pragnienie paliło mnie w żołądku, ale przecież nie miałam tu do dyspozycji jakiejś pumy - to odziedziczyłam po tacie. Na szczęście zwykłe ludzkie jedzenie mi wystarczało. Wiedziałam, co mnie najbardziej zaspokoi. Kelnerkę zdziwił mój wybór.
- Hmm… - zamruczała z dezaprobatą. – A co do picia?
- Tylko dzbanek wody.
- Dobrze – odeszła zdziwiona, znowu pozostawiając mnie samą. 
   Dzbanek wody był mi potrzebny. Szybko wysychałam. Kiedy komórkom mojego ciała brakowało wody, bardziej odczuwałam pragnienie. To tak jakby mój organizm szybciej wykorzystywał ją żeby zrobić miejsce nowej krwi, ale tego nie lubiłam. Dlatego bardzo dużo piłam. Czasami było trudno mieć przy sobie zapas wody, ale starałam się zaspokajać swój organizm właśnie w ten sposób.
    Kiedy już zaspokoiłam swój głód, wyszłam na zewnątrz popatrzeć na ocean. Po pokładzie chodzili ludzie poubierani w kożuchowe kurtki i szaliki. Było dość zimno i wiało. A mi wystarczała tylko moja skórzana kurtka na motor. Nie odczuwałam temperatury powietrza tak jak inni. To było do przewidzenia ze wszyscy patrzyli na mnie ze strachem. Wyglądałam dość dziwnie w poświacie księżyca, który właśnie wychodził z nad oceanu.
    Był zmierzch. Moja ulubiona pora dnia. Patrzałam na rozbijające się o siebie fale. Światło księżyca odbijało się od nich tworząc zapierające dech w piersiach odblaski. W oddali było już widać klify. Prawdopodobnie widziałam je tylko ja, bo były zbyt daleko by dostrzegło je zwykłe ludzkie oko.
    Usiadłam na ławce i wpatrywałam się w srebrną kulę wiszącą na czarnym niebie. Teraz nie chciałam o niczym myśleć. Tylko pęd powietrza sprawiał, że mogłam wrócić wspomnieniami do… Wróć! Już prawie zabrnęłam pod zakazany teren. Otrząsnęłam się z rozmyślań i usiadłam wyprostowana. Przeszłam na neutralne tory. Myślałam o moich rodzicach. Jak na zawołanie, usłyszałam charakterystyczny denerwujący dźwięk wydobywający się z mojej kieszeni. Komórka wyła niemiłosiernie i wibrowała. Na wyświetlaczu zobaczyłam ‘tata’. Odebrałam telefon.
- Cześć tato… – powiedziałam z dystansem.
- Ness! Gdzie jesteś? – jednak w telefonie usłyszałam głos mamy.
- O mamo… Jestem na promie – zawsze udzielałam wymijających odpowiedzi.
- Na jakim promie do ch… - bycie wampirem troche wpłynęło na jej psychikę, dlatego zaczęła bluźnić, jednak ja odruchowo zakryłam głośnik ręką.
- Mamo! – powiedziałam oburzona. – Na promie do USA, muszę pojechać do La Push.
A co mi tam… I tak to ze mnie wyciągną. Moim największym szczęściem było to, że nie widziała mnie ciocia Alice. Gdyby nie to, nie doszłoby do większości moich wybryków.
- Gdzie jest?? – usłyszałam jakby stłumiony głos taty.
- Córciu – zawsze tak mówiła, kiedy chciała mnie udobruchać. – Dlaczego jedziesz do rezerwatu?
- Bo mam tam do załatwienia pewną sprawę – znowu wymijająca odpowiedzieć. Jakbym nie mogła powiedzieć prosto z mostu, o co chodzi.
- Jaką sprawę? – tacie udało się dostać do własnego telefonu.
- Nie martw się tato. Muszę porozmawiać z Billy’em.
- A po co? – ah, ta dociekliwość rodziców…
- Mam tam sprawę. – powtórzyłam się
- Jaką?
- Ważną.
- Czyli?
- Oh tato… Po prostu… - i zdałam mu relacje z całego dzisiejszego dnia.
- Myślę, że postępujesz dość pochopnie. Trzeba było porozmawiać z tym chłopakiem. Może on wcale nie ma nic wspólnego z … - tutaj się zawahał- …Jacobem. Za szybko to zrobiłaś.
- Wiem, wiem… - ojciec jak zwykle miał racje, ale skoro już jestem na tym promie to załatwię sprawę do końca.
- Skoro wiesz to, czemu tam pojechałaś?
- Nie wiem – opowiedziałam zbita z pantałyku.
- Więc właśnie. Nie wysiadaj z tego promu i wróć nim do Kanady.
- O nie! Jestem już tak daleko i nie zawrócę.
- Posłuchaj mnie, nie masz tam, czego szukać.
- Czy ty przypadkiem nie chcesz żebym tam pojechała?
Cisza.
- Wróć do domu, martwimy się z mamą o ciebie.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Renesmee – od dawna nie używał pełnej formy mojego imienia, musiał się naprawdę zdenerwować. – koniec dyskusji, wracaj do domu.
- Nie! – dalej stawiałam na swoim. - Dlaczego nie chcecie żebym tam pojechała?
Znowu cisza.
- Nessi, kochanie – tym razem telefon przejęła mama – nie powinnaś tam jechać, bo…
Z jakiegoś powodu nie dokończyła swojej wypowiedzi.
- Mamo, dlaczego? –nie słyszałam już nic poza szumem oceanu. – Mamo? Halo? Jesteś tam?
Spojrzałam na wyświetlacz, ale nic nie zobaczyłam. Z ekranu ziało czernią. Potrząsnęłam urządzeniem. Rozładował się.
     W napadzie furii wrzuciłam go do wody. A było tak blisko, żeby dowiedzieć się, co ukrywają przede mną rodzice. Głupi, bezużyteczny środek komunikacji. Jak na złość musiał wyładować się w takim momencie. Tak jakby wszystkie nadprzyrodzone siły zebrane przez mojego tatę w celu nie dopuszczenia do odkrycia prawdy, nagle się ukazały. To nie mógł być zbieg okoliczności, że w tym momencie wyczerpała mi się bateria. Zresztą nie wierzyłam w zbiegi okoliczności.
   Dysząc nad swoim nieszczęściem, patrzyłam na mój znikający w falach środek komunikacji. O BOŻE! MÓJ telefon… No to świetnie. Jedyny łącznik ze światem właśnie topi się w tej bezkresnej toni.
   Rozpłakałam się. Czemu wszystko było przeciwko mnie? Nawet ta woda. Nawet mój tato. Nic mi ostatnio nie wychodziło.
   Zmęczona i rozdrażniona znowu opadłam na ławkę. Właściwie to się na niej położyłam i zasnęłam.

Dredzio - 2009-05-15 12:36:48

O, w końcu nowy rozdzialik. :D Bo już nie mogłam się doczekać.

Po przeczytaniu na myśl przychodzi mi tylko jedno: o wiele lepiej niż poprzednie rozdział! Brawo, tak trzymaj. ;)
I plus za betę. Ale tym razem przyczepię się do przecinków. ^^” Bo czasem ich nie ma, a czasem są niepotrzebne.

Na początku chciałam na Ciebie nakrzyczeć za ten dzbanek wody – bo po co aż tyle? Kto zamawia dzbanek wody? Ale ładnie to wytłumaczyłaś i podoba mi się to, że dajesz Renesmee nowe cechy. :D

I mamusia, i tatuś! :D xD Tak, tak. Masz za to u mnie duży plus. xd”
Chociaż... No dobra, sama tego chciałam. xD Ale... No w niektórych momentach nie Renesmee musiała już dodawać „mamo” i „tato”. Ale chciałam mamę i tatę, to mam. xD

Dobra. Zgadzam się, że bycie wampirem mogło odmienić Bellę. I jej psychikę. Jak również tok myślenia. Ale, żeby na złe?! Nie, nie, nie! W ogóle tego nie kupuję! (przyznam Ci rację, jeśli mi to ładnie wytłumaczysz ^^”) No i półwampir, który nie chce usłyszeć zwykłej „cholery”? Lekka przesada. No chyba, że Bella jest bardziej zła, niż myślałam. xD

Przeprasza, ale... Jak można dyszeć nad swoim nieszczęściem? Taki mały zgrzyt. xd" zonk desu xd"



Może nie da się tego wywnioskować, z powyższej, bardzo chaotycznej wypowiedzi, ale podobało mi się. ;) Akcja ładnie zwolniła, ale też nie ciągnęła się jak flaki z olejem. Nie. Złe porównanie, ale wiadomo o co chodzi. xD I już, kurczę, nie mogę się doczekać dalszego ciągu. ;)

PS Jeszcze co do tego tytułu. Wiem, że już go masz, ale ja mam nerwicę natręctw i bardzo przeszkada mi to "narazie bez tytułu". xD Napisz może do Alice, bo jako admin powinna mieć możliwość zmiany nazwy tematu. ;)

Annusia - 2009-05-15 19:06:37

No,super jest ten nowy rozdział!Pisz dalej,pisz... :D

Clarie - 2009-05-19 21:12:36

napisałam do Alice już jakiś czas temu, ale na razie nic się nie dzieje...
co do Belli to chodziło mi coś po głowie dlaczego tak własnie sie zachowuje, ale teraz jakoś nie mogę to ułożyć w logiczną całość, wiec jak do tego już dojdę, to spróbuje to wytłumaczyć:)

Clarie - 2009-05-25 14:38:00

IV
beta: Agus

   Biegłam przez zieloną puszcze. Znałam to miejsce. Mknąc przed siebie powoli zdawałam sobie sprawę, dlaczego kojarzę ten las. Ta zielona niezniszczona przez cywilizacje enklawa to lasy dookoła Forks. Tylko, czemu biegłam? Wykorzystując swoją nadludzką siłę szybko pokonywałam duże odległości.
   Nagle wpadłam w wielkie zarośla paproci. Zatrzymałam się, wyszłam z nich zdenerwowana. Otrzepałam się z liści i zdałam sobie sprawę gdzie jestem.
    Polana była idealnie okrągła tak jakby została stworzona przez człowieka. Zielona trawa falowała w lekkim wietrze, mieniąc się magicznie z powodu zachodu słońca. To była polana moich rodziców, na którą raz mnie zabrali.
   Coś zaszeleściło w zaroślach na prawo. Stanęłam prosto, napinając mięśnie w oczekiwaniu. Ktoś kotłował się w paprociach z dobrą minutę. Dlaczego nie uciekłam? Zamiast tego nie mogłam się poruszyć jakby coś przygwoździło mnie do podłoża. Po chwili ta dziwna postać wypadła na polanie przewracając się twarzą do ziemi.
   Nie ruszała się, a raczej nie ruszał się,bo był to mężczyzna. Dobrze zbudowany, wysoki, w obszarpanych szortach, bez butów, z gołymi, brudnymi plecami. Żył, bo oddychał nie równo. Włosy miał do łopatek, poplątane, gdzie niegdzie wystawały z nich różne paprochy, liście, a nawet jedna mała gałązka. Mimo że przedzierał się dość szybko przez zarośla nie miał żadnego zadrapania.
  Wzdrygnęłam się, bo mężczyzna zaczął powoli unosić głowę. Miał gęste rozczochrane brwi, które widać było nawet spod przydługiej grzywki. Wyglądał na zmęczonego, miał worki pod oczami. Lekki zarost podkreślał jego mocno zarysowaną szczękę. Nagle z za grzywki błysnęło jego prawe oko. Było dzikie, przekrwione białko i rozszerzona źrenica powodowały, że wyglądał jeszcze bardziej przerażająco.
  Usiadł i rozejrzał się po polanie. Dopiero teraz mnie zauważył. Cofnęłam się o krok. Jego źrenice rozszerzyły się jeszcze bardziej i zdziwiłam się, że to w ogóle było możliwe. Też się mnie przestraszył. Odgarnął grzywkę z twarzy i zobaczyłam cztery zmarszczki zniekształcające jego czoło. Wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem zmieszanym z przerażeniem.
  Nagle wstał i bez słowa odwrócił się wskakując z powrotem w paprocie.
- Czekaj! – krzyknęłam odruchowo nie zastanawiając się nawet po co to robię.
I rzuciłam się w pogoń za nim.
Myślałam, że złapie go od razu, a jednak się pomyliłam. Potrafił biegać tak szybko jak ja.
Biegłam za nim zmierzając do serca puszczy. Kiedy przestałam być świadoma jak długo już biegnę, on się zatrzymał. Stanęłam jakieś 15 metrów od niego.
- Czego ode mnie chcesz? – miał strasznie zachrypnięty głos, tak jakby nie mówił od dłuższego czasu. Zrobił przy tym groźną minę jakby chciał mnie przestraszyć, ale jego głos wyrażał raczej zrezygnowanie.
- Nie wiem… - zachowałam się jak głupie dziecko, ale co miałam wymyślić.
- To zostaw mnie w spokoju – już się odwracał.
- Nie!
Uniósł swoje rozczochrane brwi w wyrazie zdziwienia.
- Jesteś wilkołakiem? – spytałam prosto z mostu. Biegnąc zdałam sobie sprawę, kogo gonie. Ta szybkość, wzrost, brak ran i dzikość malująca się na twarzy. Wampirem nie mógł być, bo słyszałam jego serce.
- Ja…? Co… W ogóle skąd o tym wiesz?
- Bo wiem. – nie mogłam mu wyjawić prawdy o sobie.
- Powiedz skąd o tym wiesz! – zaczęły drżeć mu ręce.
- Wiem, bo… bo… - wiedziałam, co oznaczały jego konwulsyjne drgawki, musiałam wyjawić mu prawdę. -…Bo jestem półwampirem.
Zamarł. Zamknął oczy i schował twarz w dłoniach. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Po jakiejś minucie zabrał dłonie z twarzy, ale nadal nie otwierał oczu. Coś się w nim zmieniło. Znikły jego cztery bruzdy na czole, a rysy twarzy złagodniały. Uśmiechał się błogo. Byłam coraz bardziej zdziwiona. Nagle znowu jego twarz stężała, otworzył oczy i zbadał mnie wzrokiem od stóp do czubka głowy. Zrobił jeden krok do przodu i zatrzymał się zastanawiając się czy może podejść bliżej.
- Ness? –zapytał niepewnie, tak cicho że usłyszałam go tylko dzięki swoim rozwiniętym zmysłom.
- Skąd znasz moje imię? – wstrząsnął mną.
- Nessi to ja… - zrobił kolejny krok do przodu.
- Jacob? Jake to ty? – rozpłakałam się. Podbiegłam do niego i wskoczyłam w jego rozgrzane ramiona. – Tak tęskniłam… nawet nie wiesz… Jake… - chlipałam w jego szyje.
- Już dobrze, spokojnie kochana… - głaskał mnie uspokajająco po włosach.
- Tak się zmieniłeś. Co się z tobą działo? – dotyk jego dłoni na mojej głowie sprawił, że się rozluźniłam.
- To długa historia. Ale teraz musimy uciekać.
Odsunęłam się od niego.
- Dlaczego?
- Nie jestem już członkiem sfory. Byłem tam na chwile i nikt nie ucieszył się z mojej wizyty, a Billy’ego tam nie ma. Ty też nie możesz tu zostać. Cullenów już przecież nie ma w Forks, więc nie chroni cię pakt.
- Co? Przecież jestem wpojona w ciebie, nie mogą mnie atakować… I gdzie jest Billy?
- O niego się nie martw, jest u mojej siostry na Hawajach. Nie mogli cię atakować, kiedy ja byłem w sforze, teraz jesteś ich naturalnym wrogiem.
- To idźmy już stąd… – pociągnęłam go za rękę żeby się ruszył, ale on stał uśmiechając się głupkowato.
- Nie w te stronę.
Zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok. To było do przewidzenia… Brak rozeznania w terenie podczas stresujących sytuacji to jedna z moich najbardziej rozwiniętych ludzkich cech.
  Teraz on wziął mnie za rękę i zaczęliśmy biec. Nie krępując się ciszą spoglądaliśmy, co jakiś czas na siebie. Jacob nie wyglądał już na takiego zmęczonego, twarz jakby mu rozjaśniała i uśmiechał się do mnie z czułością. Jego oczy straciły te straszną dzikość, teraz świeciły w nich radosne iskierki.
  Nagle usłyszałam przeszywający moje ciało dźwięk, strasznie głośny i denerwujący.
- Nessi… Muszę odejść – nie wiem, dlaczego mnie to nie zdziwiło, chyba się tego spodziewałam.
- Musisz? – ten okropny dźwięk nadal wydobywał się niewiadomo skąd.
- Niestety tak, żegnaj ukochana. – puścił moją rękę i odwrócił się.
- Nie!
Ale on już odchodził. Wyciągnęłam ramiona próbując go złapać, ale on był już za daleko na taki gest. Szedł powoli tak jakby spodziewał się, że go jeszcze zatrzymam, ale nie mogłam. Ten świszczący w moim mózgu dźwięk powodował, że nie mogłam poruszyć się ani o centymetr. Stałam i patrzyłam jak znika za drzewami. Cały czas towarzyszył mi rozrywający moje wnętrzności gwizd…
  Byłam cała sztywna. Powoli otworzyłam jedno oko, następnie drugie. Świtało. To był tylko sen, a ja leżałam na twardej ławce na statku. Obudził mnie dźwięk gwizdka sygnalizującego, że prom zacumował już na wybrzeżu stanów. Podniosłam się powoli, czując, że kark bolałby mnie niemiłosiernie gdybym była zwykłym człowiekiem, ale ja byłam tylko zesztywniała.
  Nigdy więcej spania na ławkach, pomyślałam. Przetarłam oczy i wstałam na nogi. Ludzie zaczęli już schodzić z pokładu, ale ja poczekałam aż kolejka do wyjścia się zmniejszy. W tym czasie wypatrzyłam na brzegu budkę telefoniczną. To był mój pierwszy cel na stałym lądzie. Musiałam zadzwonić do mamy. Czyżby przyśnił mi się powód, dla którego nie mogłam odwiedzić Billy’ego? Bardzo mnie to dręczyło. Jeśli naprawdę byłam niemile widziana w rezerwacie to się tam nie pojawię. Rozwiąże inaczej swój problem.
  Już miałam schodzić z pokładu, gdy nagle przypomniałam sobie o moim motorze. Jak mogłam o nim zapomnieć! Pobiegłam szybko po niego i jako ostatnia zeszłam z promu. Na ziemi czułam się o wiele pewniej. Podjechałam do budki, jednocześnie wyciągając z kurtki żetony.
  Wykręciłam nasz domowy numer. Rodzice jeszcze nie powinni wyjść do szkoły.
- Tu Edward Cullen, słucham? – usłyszałam w słuchawce.
Szybko odłożyłam ją na widełki. Co ja sobie myślałam dzwoniąc do domu! Przecież z tatą nie mogłam porozmawiać. I tylko zmarnowałam impuls. Powinnam od razu zadzwonić do mamy na komórkę.
  Jeszcze raz wykręciłam numer, ale tym razem ten odpowiedni. Na szczęście odezwała się mama.
- Tak słucham?
- Mamo? – odetchnęłam z ulgą. – Możesz mi powiedzieć, o co chodzi?
- Ness? Tak się cieszę… Martwiłam się o ciebie, dlaczego się rozłączyłaś, a później wyłączyłaś telefon?
- Teraz nie czas na to – powiedziałam zniecierpliwiona. – Dlaczego nie mogę odwiedzić terenów Forks?
- Kochanie nie denerwuj się po prostu… Po prostu wydaje nam się z tatą, że pakt już nie istnieje. Nie chcemy żebyś wpadła w kłopoty. Carlise tam nie ma, więc wilkołaków umowa już nie obowiązuje. Mimo, że nie jesteś całkiem wampirem to możliwe, że coś ci grozi. Jeśli naprawdę ta sprawa jest tak ważna załatw to w inny sposób.
- Dobrze mamo.
- Co? – wyrwało jej się, chyba była zdziwiona, że od razu się zgodziłam. – To znaczy bardzo się cieszę, że się ze mną zgadzasz. Zobaczymy się niedługo?
- Myślę, że tak. Kocham cię mamo, pa. – powiedziałam na zakończenie.
- Ja ciebie też skarbie, trzymaj się.
Odłożyłyśmy słuchawki. Odczekałam chwile i wyjęłam kolejne żetony. Wiedziałam gdzie musze teraz zadzwonić. Musiałam się upewnić czy naprawdę nie mogę tam pojechać. Wyszukałam w mojej głębokiej pamięci dawno nieużywany numer, włożyłam żeton do automatu i wykręciłam numer.

Annusia - 2009-05-25 14:55:44

Jedno zdanie:
Pisz następne !
Kurczę,nie sądziłam że to mi się tak spodoba !
W ogóle ta akcja z paktem,albo z tym snem...no jak dla mnie bomba !
Już z niecierpliwością czekam na kolejne !

Dredzio - 2009-05-25 17:50:56

No to jedziem od początku.
Jestem przeczulona na wszelkie braki ogonków. Beta też człowiek, mogła nie zauważyć tych braków. No i znów było kilka błędów interpunkcyjnych, ale zdecydowanie mniej, i znów nie takich dużych –dlatego nie wypisałam.

Rozdział - ładny. Błędów dużo nie było, a że rzucały mi się w oczy, to już moje prywatne skrzywienie. xD Wiesz? Powypisuję Ci je nawet. xD
Błędy ort.

Po chwili ta dziwna postać wypadła na polanie przewracając się twarzą do ziemi.

Polanę

(…)nie ruszał się,bo był to mężczyzna.

Spacja po przecinku.

Żył, bo oddychał nie równo.

Nierówno pisze się razem.

Nagle z za grzywki

Zza, bez spacji.

Myślałam, że złapie go od razu(…)

Złapię

Biegnąc zdałam sobie sprawę, kogo gonie.

Gonię

Znikły jego cztery bruzdy na czole (…)

Zniknęły

chlipałam w jego szyje.

Szyję

Byłem tam na chwile(...)

Chwilę

Jego oczy straciły te straszną dzikość(…)


Rozwiąże inaczej swój problem.

Rozwiążę

Odczekałam chwile(…)

Chwilę

Wiedziałam gdzie musze(…)

Muszę

- Bo wiem. – nie mogłam mu wyjawić prawdy o sobie.

Po bo wiem bez kropki.
Zdania, które mi zgrzytały

Otrzepałam się z liści i zdałam sobie sprawę gdzie jestem.

Zabrakło mi tu Otrzepałam się z liści i zdałam sobie sprawę z tego, gdzie jestem.

Dlaczego nie uciekłam? Zamiast tego nie mogłam się poruszyć jakby coś przygwoździło mnie do podłoża.

Zamiast czego? Chciałaś napisać, że zamiast uciekać? To wtedy pierwsze zdanie powinno być inne. Może coś takiego?
Chciałam uciekać, ale zamiast tego nie mogłam się poruszyć. Jakby coś przygwoździło mnie do podłoża

Żył, bo oddychał nie równo.

Z tego zdania wynika, że warunkiem życia jest nierówne oddychanie.  ;)

Było dzikie, przekrwione białko i rozszerzona źrenica powodowały, że wyglądał jeszcze bardziej przerażająco.

Z tego zdania wynika, że przekrwione białko, było dzikie. ;) Interpunkcja.
Było dzikie. Przekrwione białko i rozszerzona źrenica powodowały, że wyglądał jeszcze bardziej przerażająco.

Carlise tam nie ma, więc wilkołaków umowa już nie obowiązuje.

Szyk zdania. Nieładnie to brzmi. No i jeszcze te wilkołaki mi nie pasują… A może: (…)więc umowa nie obowiązuje już sfory.
A, i powinno być Carlisle’a.
Insze niejasności

Nagle wpadłam w wielkie zarośla paproci.

Jak ona niby miała to zrobić? Czy Edward nie tłumaczył trzy razy(!) Belli w Zmierzchu, że nie ma opcji, żeby na coś wpadł? A półwampir to dla mnie wampir, tylko, że z pracującymi organami wewnętrznymi, reszta ma być jak u zwykłego wampira. Chyba, że odchodzisz od kanonu i kreujesz własnego półwampira –wtedy nie mam się czego czepiać. :D Ale… Gdybyś jednak trzymała się kanonu, a to nie byłby sen… To ja nie ręczę za siebie. xD Bo we śnie wszystko może się zdarzyć, nawet półwampir zamieniający się w wilka, radośnie hasający ze stadem jednorożców z Grzegorzem Gwiździbrzdąkiem na czele. ;)

Zatrzymałam się, wyszłam z nich zdenerwowana.

Jak człowiek na coś wpadnie (półwampir też, ale tak się tylko mówi xD), to chyba logiczne, że się zatrzymuje. Czy Ty wpadasz na coś, a dopiero potem nakazujesz robie, żeby się zatrzymać? xD Tego się czepiam.
Opis polany… Jakby ciutkę trochę za bardzo z książki…


A, i uważaj na powtórzenia. Jak się wczytałam, to znalazłam kilka, ale kiedy nie skupiałam się na budowie zdań, to tego nie zauważyłam, bo ja też powtórzenia często robię. xD No i rozdział wyszedł Ci bardzo ładnie. ;) Te moje proponowane zdania, to tylko sugestie, nie musisz się koniecznie do nich stosować.
Renesmee w końcu dopłynęła i pozostaje nam tylko czekać, jak dalej potoczą się wypadki. Wybacz, ale zapomniałam… Dlaczego Jacob i Renesmee nie są razem? Kto kogo zostawił? Jakoś tak zaczęło mnie to nurtować…
Ciekawa jestem, czy nasz półwampir odziedziczył coś więcej po mamie – czyli pseudo prorocze sny. ^^” Bo kiedy wprowadziłaś postać Jacoba, to miałam ochotę iść i Cię uściskać, bo brakuje mi go tu! Jego miejsce jest przy ukochanej istotce, w którą się z resztą wpoił… A potem Jake nagle i bez powodu sobie znika… No teraz to ja już naprawdę chciałam do Ciebie iść, ale zgoła z innych powodów. xD Na szczęście to wszystko tylko sen (z którego jestem bardzo zadowolona, nie wiedzieć czemu ^^).
Pozdrawiam,
Dredzio

Clarie - 2009-05-25 18:29:29

Dredziu dziękuje Ci za tak obszerny komentarz i chciałam zauważyć, że robią się one coraz dłuższe;P
oczywiście taka krytyka mi tylko pomaga, więc dzięki, że w ogóle Ci się chce;]

kilka rzeczy wytłumaczę:

Po chwili ta dziwna postać wypadła na polanie przewracając się twarzą do ziemi.
Polanę

pisałam w wordzie i oczywiście podkreśliło mi to słowo... a napisałam "polane" i bezmyślnie zmieniłam na to co widnieje w tekście

(…)nie ruszał się,bo był to mężczyzna.
Spacja po przecinku.

głupi błąd;P

Żył, bo oddychał nie równo.
Nierówno pisze się razem.

wiedziałam...  ;|

xD Bo we śnie wszystko może się zdarzyć, nawet półwampir zamieniający się w wilka, radośnie hasający ze stadem jednorożców z Grzegorzem Gwiździbrzdąkiem na czele. ;)

no właśnie;D

Opis polany… Jakby ciutkę trochę za bardzo z książki…

w książce było inaczej... chociaż dawno nie czytałam Zmierzchu, więc mogłam trochę za bardzo przybliżyć się do orginału:) a nawet jeśli, to o to chodziło, bo przecież musiałam jakoś dać do zrozumienia, że to ta sama polana

Dlaczego Jacob i Renesmee nie są razem? Kto kogo zostawił? Jakoś tak zaczęło mnie to nurtować…

do tego chyba można dojść po pierwszym rozdziale - nie wiadomo dlaczego...
chociaż może kiedyś jak się rozwinie akcja to to wytłumaczę;]

to chyba wszystko,
mam nadzieje że już nie będę Ci przysparzała możliwości do napisania tak obszernych komentarzy i nie będzie się już miała do czego przyczepić, co zmusi Cię do wyszukiwania najbardziej niewidocznych błędów;D
Dzięki jeszcze raz;)

Dredzio - 2009-05-25 19:24:37

Proszę uprzejmie. ;)
I nie musisz się tłumaczyć za błędy... Wiadomo, zdarzają się. ;)

Co do tej polany... Naczytałam się tylu ff'ów, w których występuje polana... No i już sama nie wiem, co jest prawdą. ^^" (czyt. co tam Meyer sobie wymyśliła) Myślę, że mogłaś opisać sobie jakąkolwiek śliczną polankę i te zdanie

To była polana moich rodziców, na którą raz mnie zabrali.

całkowicie wszystko załatwia. ;) Już każdy fan sagi wie, która to polana.

A, wiesz co? Jakbym się postarała, to mogłabym walnąć taki komentarz, że ho ho. xd" I to pod tekstem absolutnie bezbłędnym... Ale, że leniwy ze mnie człowiek... xD

Uh! Wiedziałam, że czegoś zapomniałam wcześniej...
Oczywiście Weny życzę! Bo już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów:D:D

Dredzio - 2009-06-16 17:38:02

Już trzy tygodnie minęły…
Clarie, co dalej z Więzami krwi? Bo ja tak sobie czekam i czekam… ^^” Daj chociaż znak, napisz, że nie masz czasu, albo, że nowy rozdział już niedługo. ;)
Bo ja już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. :D

Clarie - 2009-06-16 20:50:09

aż trzy tygodnie?;O
nie zdawałam sobie z tego sprawy...;p
Wen do mnie nie przychodzi... nie wiem może poprosisz Zenona aby jakiś swoich kolegów z branży do mnie wysłał? :)

poza tym ostatnio jestem jakaś zmęczona, wszystko mnie boli, więc nawet ochoty nie mam żeby coś naskrobać...
ale w najbliższym czasie(nie wiem ile to 'najbliższy czas') postaram się coś z siebie wycisnąć ;)

Dredzio - 2009-06-16 22:57:30

Ah, znam to... ^^
Może po zakończeniu szkoły, będzie lepiej...? :)
Nie martw się, na pewno szepnę o Tobie słówko Zenonowi. ;)
I nie wyciskaj nic na siłę. ^^ Już kiedyś się na czymś takim przejechałam. Lepiej poczekaj na Wena, i dopracuj sobie rozdzialik. ^^" Na taki mogę czekać choćby miesiąc. :D

GotLink.pl